Z cyklu: O tym i owym…

an Satharn, an 24ú lá de Dheireadh Fómhair 2015

ACHTUNG! Notka raczej dłuższa będzie, z góry przepraszam. Dużo rzeczy do omówienia. Mam nadzieję, że dotrwacie do końca…

Ledwo zipie. Jestem świeżo po dwóch pierwszych, piątkowych kolokwiach: z czytania z angielskiego oraz z łaciny. Angielski dwa teksty do przeczytania i związane z nimi 14 pytań. Łacina: słówka i odmiana przez przypadki (na odmianie w zeszłym tygodniu mnie nie było). Napisałem i z niejakim lękiem czekam na wyniki.

Przede mną dwa kolejne egzamy: z historii i kultury Wielkiej Brytanii.

Ledwo zipie i jestem okropnie zmęczony psychicznie. Zmęczony i nieco zawiedziony tym I rokiem studiów. Od początku wiedziałem, że nie będzie łatwo, ale rozkład przedmiotów to jakaś komedia.

Wiekszość przedmiotów mamy raz w tygodniu. To są te, na które teoretycznie powinien być kładziony największy nacisk: pisanie, czytanie, słuchanie, dyskusja. Nawet gramatyka, za którą zawsze średnio przepadałem. Każde po 45 minut. Dobrze, że choć kultura wyspiarska jest 2 razy w tygodniu.
Oprócz tego 45 minut ŁACINY, kompletnie moim zdaniem zbędnej.
Kolejny zbędny akcent to NIEMIECKI, którego mamy więcej niż jakichkolwiek innych zajęć (przypominam, że jestem na kierunku ANGLISTYKA, nie germanistyka) – w sumie 3 h, dwa razy w tygodniu. Podobnie INFORMATYKA pomieszana z MATEMATYKĄ (półtorej godziny, raz w tygodniu).

Ja rozumiem, że pewne przedmioty są obowiązkowe na wszystkich kierunkach, ale nie potrafię się oprzeć wrażeniu, że harmonogram układała osoba będąca „pod wpływem”.

Idąc dalej… Ten I rok studiów to w zasadzie jedna wielka powtórka z powtórki tego, co już było w liceum albo w gimnazjum nawet. Wcale jednak nie jest przez to łatwiej.
Oczywiście, że na jakimś poziomie jest to przydatne przypomnieć sobie pewne rzeczy, nie mówię, że nie… Ale ja patrzę na tę moją studencką przygodę głównie przez pryzmat własnych doświadczeń językowych z USA, a także tego, w jakim stopniu obecna nauka przełoży się na moją zawodową przyszłość.
Jak na razie przekłada się to tylko w trzech przedmiotach, całą resztę uważam za zmarnowany czas.

Kolejna rzecz… W zeszłym roku PWSZ wdrożyła indywidualny tok nauczania dla osób, które nie mogą bywać na wszystkich zajęciach po kolei. Abstrahujac od kierunku, tylko ze względu na proponowaną samodzielność nauczania poszedłem na studia właśnie tutaj.
Okazuje się, że z tą samodzielnością w nauczaniu to też nie do końca prawda. Niby pedagodzy (z Dyrekcją na czele) wszyscy otwarci i wyrozumiali, bo przecież nie zawsze mogę być…w praktyce nacisk kładziony jest na to, aby być na WSZYSTKICH zajęciach, niezaleznie od Twojej aktualnej sytuacji zdrowotnej czy pracowniczej.
Nie ma Cię na jednych zajęciach i wypadasz z obiegu. Musisz się ratować notatkami koleżanek. Maile też niby wszyscy podawali do kontaktu i przesyłania zadań. I owszem, możesz przesłać zadanie na maila, ale „omówimy to jak Pan będzie na zajęciach”…

Ponadto haruję jak dziki osioł całe 7 dni w tygodniu, mając tylko kilka godzin odpoczynku – nawet kiedy nie jestem na zajęciach i tak mam masę roboty z uzupełnianiem zaległych notatek, które dostaję.

O podnoszących się głosach typu: po co Ci to było? Czarno to widzę…itp., czy komentarzach pewnego wykładowcy pod moim adresem, już nawet nie wspominam.

Plusy? 1-2 podręczniki do historii Wielkiej Brytanii, które okazują się być kopalnią informacji na Polankę! Częściej wychodzę z domu, obracam się w nowym środowisku, a ludzie w mojej grupie są fantastyczni 🙂 Wszyscy uśmiechnięci, serdeczni i niezwykle pomocni. Bez ich wsparcia i notatek zginąłbym jak ciotka w Czechach…

Tylko przetrwać jakoś tę „mordownię” i modlić się, aby na II roku faktycznie było już to, po co na te studia poszedłem…

* * *

Mecz Polska-Szkocja 8.10. pozostał jakoś na obrzeżach mojej celtyckiej świadomości, jako że byłem zaabsorbowany łaciną wtedy. Ale już spotkaniu Polska-Irlandia trzy dni później, mogłem poświęcić odrobinę więcej uwagi (przy czym odrobinę jest tutaj ze wszech miar właściwym słowem).

Dynamiczny, pełen czystego piłkarskiego POWERU mecz od pierwszej do ostatniej minuty! Na boisku pojawiały się irlandzkie nazwiska, znane mi już trochę z innych meczów, jak Keane, Given, Long, O’Shea czy Hoolahan

My im gola, oni nam (albo na odwrót – tempo meczu masakryczne!)…i rzutem na taśmę praktycznie, pod sam koniec strzał kapitana Lewandowskiego dał nam wynik 2:1 i awans do francuskiego Euro 2016! 😀 Całe 90 minut rozkoszy! A żebyście wiedzieli, co się działo z moimi przyjaciółmi w facebookowych kręgach irlandzko-celtyckich 😀

Wszystkiemu smaczku dodaje fakt, że wcześniej, Eire pokonała NIEMCÓW 1:0 😀

* * *

Serdecznie witam na Polance Kasię Dudziak. Zostawiła mi ostatnio parę ciepłych komentarzy pod kilkoma wpisami. Mam nadzieję, że zechce zostać tu na dłużej.
Adres Jej bloga powyżej oraz w linkowni po prawej musiałem wpisać ręcznie. Z jakiegoś względu, po otwarciu jej (i tylko jej) bloga, mój komp natychmiast się zacina i muszę go resetować…

Materiał z anglojęzycznego bloga Arrayed In Gold może wzbogacić tutejszy dział wyspiarski i historyczny. Zawiera bowiem historie niezwykłych kobiet – mniej lub bardziej znanych europejskich księżniczek i królowych.

Magiczne Lata 90-te to wzruszający blog dwójki zapaleńców – autorów pięknego wspomnieniowego profilu na FB. Można tam na nowo przeżyć najfajniejszą dekadę, w której miałem szczęście dorastać ja oraz wiele innych osób.

Magicznie będzie też na pewno tuż przed Świętami, kiedy zawita do Warszawy, Gdańska i Szczecina sama Moya Brennan – starsza siostra Enyi. Poza graniem w rodzinnej formacji Clannad, Moya jest w równej mierze znana z działalności solowej. I w ramach dopełnienia, skoro w dziale muzycznym jest strona Clannadu, teraz postanowiłem tam dać także solową stronkę Moyi.

* * *

Na koniec – największe i najprzyjemniejsze zaskoczenie ostatnimi czasy. Od Kochanej Dagmary spod Benbulbena otrzymałem Nagrodę Liebster Blog Award. LBA już trafiła do „gablotki”.

Tradycyjnie wiąże się z tym 11 pytań, na które uhonorowana osoba zobligowana jest odpowiedzieć. Od jakiegoś czasu, łańcuszek takich nagród kończy się na mnie. Odpowiadam więc poniżej i raz jeszcze gorąco dziekuję Dagmarze za wyróżnienie Polanki 🙂

Ranny ptaszek czy nocny marek?
Nocny marek chyba. Zazwyczaj siedzę do późna (czyt.: góra 23-24) i lubię długo spać.

Czym jest dla Ciebie jedzenie?
Zależnie od okoliczności – paliwem dla organizmu albo łechcącą kubki smakowe ucztą w przyjemnym towarzystwie.

Ważne miejsce na turystycznej mapie Polski.
Z tych, co poznałem do tej pory to: Szczawnica, Czorsztyn, Kraków… Ogólnie każde miejsce z mnóstwem klimatu, przestrzeni i zieleni.

Bez jakich kosmetyków nie możesz się obejść?
Jako faceta mnie to pytanie chyba nie dotyczy 😉

Twój wymarzony kawałek podłogi to…
Cichy, spokojny kąt w bibliotece; fotel bujany przed wesoło trzaskajacym kominkiem; albo w jakimś ogrodzie botanicznym, pełnym fontann i zieleni…

Gdy nie ma nikogo w domu…
…rozkoszuję się przerwą w codziennej bieganinie i puszczam sobie głośniej Celtyk…

Największa przygoda z czasów szkolnych.
Mam dwie takie: z podstawówki i gimnazjum.
Ta pierwsza to członkostwo w klasowym zespole „Młode Gryfy” (rychło przemianowanym na „Młode Orły”).
Ta druga to wystawienie własnej sztuki w tutejszym Domu Kultury, przed salą pełną po brzegi…

Ulubiona pora roku.
Nie mam takiej jednej ulubionej. Każda pora roku ma w sobie coś magicznego.

Unikam jak ognia…
Konfliktów, żeby nie musieć „brać”czyjejś strony ani nie być przedmiotem nacisków. Fałszu pod każdą postacią. Niedomówień, krętactw wszelakich. Defetyzmu.

Najbardziej nie lubię…
Papierosów, kłamstwa, czarnowidztwa, samotności, milczenia i bezsilności.

Ostatnio przeczytana książka.
„Braveheart: Waleczne Serce” – na podstawie scenariusza do znanego filmu z Melem Gibsonem 🙂

Posted on 24 października 2015, in Éire, Polanka, Życie Celta. Bookmark the permalink. 40 Komentarzy.

  1. Zaszalałeś tym razem, ale udało mi się dotrwać do końca notki i oczywiście jak zawsze z przyjemnościa przeczytana, a to jak wybrnołęś z trudnych pytań LBA jest nie do pobicia. Pozdrawiam serdecznie!!

  2. Na studiach wszelkiego typu zawsze są przedmioty niepotrzebne, czasem mam wrażenie, ze są w programie tylko po to by nauczyciele akademiccy mieli pracę…
    Ale jak piszesz, jeśli są plusy, to już dobrze 🙂
    Gratuluję sztuki, zdolny z Ciebie człowiek, a Braveheart – piękny film, bez dwóch zdań….

    • Bez tych plusów byłoby chyba jeszcze ciężej niż jest 🙂 Dziękuję za gratulacje – szkoda tylko, że sztuka się nie zachowała…

      A Braveheart od zawsze jeden z moich ulubionych filmów 🙂

  3. Urok pierwszego roku… i uczelni humanistycznej. Łacinę na filologii rozumiem, ale po co matematyka? Moja siostra na biologii miała fizykę na pierwszym roku, chyba tylko po to, by nikt nie skończył tego kierunku z przebojową średnią. Głowa do góry, pierwszy rok jest zazwyczaj najtrudniejszy!
    Dziękuję za odpowiedzi – i to szybkie, zważywszy jak bardzo jesteś zajęty. Mężczyźni obywają się bez kosmetyków? Mój Mąż ma ich więcej niż ja! W innych kwestiach bardzo jesteśmy podobni do siebie.
    Powodzenia na studiach!
    „Aequam memento rebus in arduis servare mentem, non secus in bonis ab insolenti temperatam laetitia.” (Horacy)

    • Ta matematyka to nie jakiś osobny przedmiot, ale Pan Mgr Inż wplata matmę do zajęć z informatyki (jakby samej informatyki nie było tu już dosyć…).

      Co do kosmetyków, miałem na myśli to, że mnie wystarcza zazwyczaj dezodorant i jakaś woda/krem po goleniu 🙂 Ale zważywszy na to, co piszesz o Mężu, każdy facet się chyba inaczej na to zapatruje…

      Dzięki za słowa otuchy! Przydadzą się, oj przydadzą! Jeszcze gdybyś tylko mogła przetłumaczyć tę sentencję… 🙂

      • „Matematycy są ekscentryczni z najlepszego z możliwych powodów – z definicji.” (John Bowers)
        Sentencję za pół roku przetłumaczysz sobie z satysfakcją sam 😀
        Trzymaj się Petrusie!

        • Przetłumaczę, o ile będziemy na łacinie robić coś konkretnego, a nie tylko odmianę przez przypadki krok po kroku 😀

        • Ale w tym sens nauki łaciny. To martwy język. Cała nauka polega na opanowaniu deklinacji, koniugacji, potem idą szyki zdań: „szkolny”, NcI, AcI, ablativus absolutus… A teksty tłumaczy się ze słownikiem w dłoni. Będziesz zipiał, gdy dotrzecie do mojego ulubionego (z powodu nazwy) czasu plusquamperfectum, ale kiedy samodzielnie przełożysz choćby fragment z „De bello Gallico” Cezara, poczujesz satysfakcję. Chyba nie chciałbyś, by kurs łaciny opierał się na nauce na pamięć 100 przysłów… 😀
          PS. Jestem fanką łaciny 😉

        • Nie chciałbym… Chociaż nie uśmiecha mi się przerabianie łaciny w taki sposób, jakby to był jedyny i główny język na kierunku… Chciałbym mieć Twój entuzjazm do tego przedmiotu 🙂 Przyjedź proszę tu na kilka tygodni i pozaliczaj łacinę za mnie…;)

        • Głowa do góry! Kiedyś będziesz wspominał z sentymentem lub ze śmiechem lata studenckie 🙂 Moja Mama zawsze mi powtarzała, żebym korzystała ile się da, bo studia to najlepszy okres w życiu. To bardzo dobra rada 😉

  4. Bułka z masłem, dasz radę, ogarniesz, przyzwyczaisz się, jestem o to spokojna 🙂 Jeśli nie Ty, to kto? Masz moje wsparcie i poparcie. Bądź wytrwały, a będzie tylko lepiej. I nie trać czasu i energii na marudzenie i narzekanie, ciesz się i korzystaj na maksa z tego dobra, które otrzymujesz. Zazdroszczę Ci trochę… Łacina!

    • Cieszę się i korzystam, owszem…ale pewne rzeczy i pewni ludzie po prostu trochę mnie teraz wkurzają…

      Mam nadzieję, że wytrwam i Moi Rodzice również…i że będzie już tylko lepiej.

  5. 1. Pytają po co Ci to było? Tylko spokojnie – psy szczekają, karawana idzie dalej. A głupimi wykładowcami (skoro są i tacy) zupełnie się nie przejmuj. Ważne jest to, czego Ty chcesz, a głosy niechętnych ignoruj. Niechaj się nadal kiszą w swojej niechęci, zazdrości i małostkowości. I niech nie mają satysfakcji, że udało im się kogoś dotknąć. Po Tobie ma to spływać jak woda po kaczce.
    2. Po co fizyka na biologii? Żeby odsiać tych, którzy łatwo się zniechęcają. To samo dotyczy łaciny na Twoim kierunku, chociaż banał o łacińskich źródłosłowach pewnie też miałby tu coś do powiedzenia.
    3. Na polu językoznawstwa naukowego nie czuję się zbyt dobrze, ale wydaje mi się, że znajomość podstaw innego języka z tej samej rodziny może być korzystna przy studiach nad zmianami zachodzącymi przez wieki w głównym języku naszych studiów. Dlatego rusycyści powinni mieć podstawy wiedzy o starocerkiewnym, białoruskim i ukraińskim, romaniści co najmniej o włoskim, hiszpańskim i portugalskim, a angliści o niemieckim i – wybacz, że dorzuciłbym Ci trosk na barki 🙂 – holenderskim i językach skandynawskich.
    4. A poza tym – wierzę, że dasz radę. Początki zawsze są najtrudniejsze, ale na szczęście te głupawe zajęcia dość szybko przemijają. Im dalej, tym więcej będzie tych bardziej przydatnych (no, powiedzmy prawdę – też nie wszystkie).
    Pozdrawiam

    • 1. Najłatwiej byłoby, gdyby to wszystko właśnie po mnie spływało… Szkoda, że nie jestem trochę inaczej skonstruowany psychcznie.

      2. Coraz bardziej przekonuję się, że łacina jest chyba właśnie takim „sitem”…. Nie wiem, zobaczymy, jak to przetrwam. Jeszcze tylko jedenaście spotkań z tą babą.

      3. Rozumiem, że podstawy trzeba znać…ale żeby od razu zagłębiać się w całą gramatykę, pisownię i odmiany? A przy tym Pani Wykładowiec twierdzi, że „i tak” nas oszczędza w temacie, bo wszystkiego znać nie musimy.

      Holenderski i języki skandynawskie? 🙂 A to ciekawe… Dobrze jednak, że na uczelni tego nie słyszą 😉

      4. Mam szczerą nadzieję, że masz rację Vulpianie. Bo jeśliby przez całe trzy lata miało być tak jak teraz, wątpię czy starczy mi sił…

  6. Z doświadczeń własnych i cudzych oraz mojej córki wiem, że pierwszy rok jest pod tym względem najgorszy. Pełno na nim różnych niepotrzebnych „michałków”, a do właściwych przedmiotów są tylko „wstępy”, „podstawy” i „wprowadzenia”.
    Nie mogę, oczywiście, wyrokować w sprawie Twoich studiów, ale myślę, że i tu się zmieni. Uzbrój się w cierpliwość i przetrwaj.

  7. Piter, studiujesz anglistykę, a angielski to jednak język z grupy germańskich, więc nie warcz na niemiecki. Poza tym dasz radę i wiemy to oboje 😀 I jeszcze jedno, jak patrzę w jakim systemie edukowana jest Młoda, doceniam go coraz bardziej. Ona nie ma przedmiotu, który w zawodowym życiu jej się nie przyda.

    • Niby wiem, że to wszystko germańskie…ale na cholerę mi niemiecki, jak ja nie wiążę z tym językiem przyszłości? Nie znam ani nie będę go znać na tyle dobrze, aby swobodnie w nim tłumaczyć…

      Zazdroszczę trochę Twojej Młodej. Póki co, w dalszym życu przyda mi sie wiedza z jedynie 3-4 przedmiotów. Reszta to psu na budę potrzebne.

  8. Na studiach / moje zdanie / ambicje przedkładać na to , co nas interesuje a jeśli nad głowami w trakcie wykładów nie fruwają jakieś przedmioty wysyłane przez wykładowców , to już dobrze.
    Gdy czas pozwoli możesz i elaboraty pisać , chyba zdecydowana większość i tak z przyjemnością przestudiuję a ja tym bardziej , bo samotności też nie lubię.

  9. Jantoni341.blogspot.com

    Powodzenia!

  10. Łacina Ci się kiedyś przyda. Errare humanum est… ,lol

    Tak jak podstawy. Nie ma co marudzić. Jak się miało nauczanie tokiem indywidualnym, niestety przeskok, także na tryb indywidualny to może być wyzwanie, chociaż gorzej było by Ci na dziennych, z indywidualnego trybu.
    Spoko. Pacjent będzie żył 🙂 Uśmiechy,
    A pierwsze czytam, by pytanie o ulubione kosmetyki nie dotyczyło mężczyzn…

    • O tych kosmetykach to miałem na myśli, że mam tylko dezodorant i wodę po goleniu, ale żadnych perfum ani innych tego typu rzeczy 🙂

      Pacjent będzie żył na pewno – przy takiej dawce pozytywnej energii… 🙂

      • Wiem, że to co przeżywasz, jest nowe, nieco możesz być wystraszony, ale przywykniesz. 🙂 Studia to fajny czas. Na ile to możliwe, staraj się nie przejmować. 🙂 Nie jest to łatwe, ale ćwiczenie czyni mistrzem. 😀

        • Trafiłaś w sedno moich obecnych uczuć 🙂 Jakoś sobie na tych studiach poradzę, ale o wyniki z kolejnych egzaminów zawsze będę trochę się bać…

        • Myślę, że wiem co przeżywasz, nowe środowisko, niepełnosprawność, studia, wymagania, wyobrażenia versus rzeczywistość. Nie nastawiaj się, na to, że będziesz się bał. Jeśli tak przyjmiesz- nie będziesz miał szansy tego zmienić. Idę stąd bo grypa mnie rozbiera. Serdeczności.

        • Grypa wszystkich rozbiera ostatnio…ja się zmagam od poniedziałku…

          A nastawiam się generalnie na to, że JAKOŚ dam radę… Chcę dotrwać chociaż do tego II roku i przekonać się, czy będzie coś inaczej…

          Zdrówka i serdeczności, Moja Droga 🙂

  11. dopiero październik, a Ty już o egzaminach? – znać, że jesteś pilnym studentem 🙂 Powodzenia i wytrwałości życzę (zwłaszcza w ślęczeniu nad tą łaciną)

    • Pilność pilnością, ale z tymi egzaminami to wykładowcy najbardziej cisną… 🙂

      Dopiero październik, ale I semestr kończy się na początku lutego…wykładowcy chcą w te małe ramy czasowe upchać możliwie jak najwięcej 😀

  12. szczur z loch ness

    Przyznam, że nadal mam wątpliwości dotyczące Twoim zdaniem, tzw. przedmiotów niepotrzebnych dla tłumacza 😦 ale nie będę powtarzał argumentów wspomnianych m.in. przez Imć Vulpiana. Po prawdzie, dodałbym do tego wszystkiego jeszcze w jakimś szerszym zakresie literaturę angielską. Sam nie wiem, ktoś taki a nie inny tok studiów wymyślił, więc pewnie czymś się kierował.
    Pozdrawiam Serdecznie z Krainy Loch Ness

    • Czas pokażę, co się przyda a co nie….ale pewne rzeczy po prostu mnie w tej studenckiej rzeczywistosci trochę uwierają… To wszystko 🙂

      A literaturoznawstwo będziemy CHYBA mieć na II roku…

      Pozdrawiam gorąco! 🙂

  13. Dasz radę, bo kto niby miałby dać, jak nie Ty?! 🙂

  14. Nie moja w zasadzie sprawa – od prawie pół wieku mam to za sobą. Jak jednak h u m a n i s t a chce być humanistą bez łaciny, a „wyznający się” na informatyce bez matematyki – tego jako humanista nie pojmuję. Ale czy muszę wszystko pojmować?.
    Przepraszam, że się wtrollowałem. Pozdrawiam pogodnie.
    Miniminimax [czyli 3 w 1]

    • Witaj Minimax! 🙂 Nie masz za co przepraszać – zawsze z przyjemnością witam nowych Gości i mam nadzieję, że zostaniesz na dłużej 🙂 Odwdzięczę się wizytą jak tylko dam radę…

      Co do Twojego komentarza – pewnych rzeczy, które obecnie przerabiam na tym I roku, zwyczajnie w swojej zawodowej przyszłości nie widzę…. No i też trochę inaczej sobie ten I rok wyobrażałem.

Rozmowy pod Wielkim Dębem...

Ta witryna wykorzystuje usługę Akismet aby zredukować ilość spamu. Dowiedz się w jaki sposób dane w twoich komentarzach są przetwarzane.