Category Archives: Historia
Nie-taka-krótka historia czasu. Część 2.
an Mháirt, an 23ú lá d’Aibreán 2024
⊕
Dla porządku: część pierwsza.
XVI wiek to czas Reformacji, w wyniku której spora część kontynentu przestała liczyć się ze zdaniem papieża, bez względu na to czy miał rację (jak w przypadku kalendarza), czy nie. W Niemczech Marcin Luter ogłosił: “Niech Wielkanoc przychodzi tak, jak przychodziła do tej pory”.
Anglia również nie poszła za wezwaniem Grzegorza XIII – choć akurat w przypadku tego kraju, przedmiotem sporu była nie tyle teologia, ile polityka.
John Dee: nadworny astronom Elżbiety I, wytknął niedoskonałości kalendarza gregoriańskiego i zaproponował protestancki sposób mierzenia czasu (jakby czas był jakkolwiek zależny od wyznania).
Koniec końców, pomysł Johna Dee upadł z powodu braku zgody między dostojnikami duchownymi a świeckimi. W efekcie przez dwa kolejne stulecia, Wyspy Brytyjskie dryfowały coraz dalej od reszty Europy, jeśli chodzi o pomiar czasu.
Pod koniec XVII wieku, kalendarz gregoriański przyjęła większość krajów protestanckich. W tym gronie wciąż brakowało Wielkiej Brytanii i był to już absurd na skalę europejską – człowiek podróżujący z Hiszpanii do Londynu docierał na miejsce kilka dni przed datą rozpoczęcia podróży.
* * *
Ostatecznie sprawą zajęli się politycy. Wszechstronnie wykształcony Lord Chesterfield zaproponował w 1750 roku przyjęcie przez parlament ustawy o nazwie Calendar (New Style) Act.
Zakładała ona przeskok o 11 dni poprzez skrócenie września 1752 tak, aby Wielka Brytania i jej kolonie dostosowały wreszcie pomiar czasu do tego, w jaki sposób robi to reszta świata. Nie wszyscy byli zachwyceni pomysłem.
Ówczesny królewski sekretarz: książę Newcastle, apelował, aby zostawić wszystko bez zmian. “Obawiał się tak radykalnych posunięć – wspomina Chesterfield – i w związku z tym przekonywał, że nie należy wprowadzać zamieszania w zagadnienie ustalone wieki temu”.
Ostatecznie stronnicy Chesterfielda wygrali. Nadeszła środa, 2 września 1752. Gdy mieszkańcy królestwa obudzili się następnego dnia, na pierwszy rzut oka nic się nie zmieniło. Ale zmiany nastąpiły – po cichu, przez noc, kiedy wszyscy spali. Oto bowiem po wspomnianej środzie, 2 września, nastąpił wprawdzie czwartek, ale 14 września!
Zwykli zjadacze chleba mieli poczucie, jakby kilkanaście dni po prostu wyparowało z kalendarza. Zaskakująco wiele osób było z tego niezadowolonych. Robert Nugent, parlamentarzysta z Bristolu, mówił w Izbie Gmin: “Nawet na prowincji da się słyszeć głosy przeciwne nowemu prawu”.
W kraju dochodziło do zamieszek. “Protesty rozlały się szeroko w owym czasie” – pisał William Hartpole Lecky, historyk z epoki wiktoriańskiej.
Podobnie jak w przypadku nastrojów po referendum w sprawie Brexitu w 2016, zmiana kalendarza spotkała się najpierw niedowierzaniem i obawami, które z czasem ustąpiły miejsca pełnej zniechęcenia akceptacji.
* * *
Dla równowagi warto wspomnieć, iż były osoby, które nowy kalendarz przyjęły dosyć entuzjastycznie. Niejaki William Willet miał opinię dowcipnisia i hazardzisty. Przechwalał się, że potrafiłby przetańczyć bez przerwy 12 dni i 12 nocy.
Wieczorem 2 września 1752 roku William zaczął tańczyć i tańczył tak całą noc. Następnego ranka był już 14 września. Mężczyzna wygrał zakład i zebrał całkiem sporą sumkę!
Za oceanem Benjamin Franklin: jeden z ojców-założycieli Stanów Zjednoczonych, skomentował zmianę następująco: “Jako starszy człowiek muszę wyznać, że miło jest położyć się spać 2 września i nie musieć wstawać aż do 14 września”.
W źródłach z tamtych czasów zachowała się ciekawa wzmianka. Przeciwnicy nowego kalendarza ponoć głośno i długo domagali się: „Oddajcie nam nasze jedenaście dni!”.
Współcześni historycy są zdania, iż mogło się to wziąć z błędnej interpretacji widocznego poniżej obrazu z 1755 roku, pędzla Williama Hogartha zatytułowanego „An Election Entertainment” („Rozrywki wyborcze”).
Owe dzieło odnosi się do wyborów parlamentarnych 1754 roku i pokazuje wystawną kolację, zorganizowaną przez kandydatów z frakcji Wigów.
Jeśli przyjrzeć się uważnie powyższemu dziełu, w prawym dolnym rogu (pod nogą siedzącego gentlemana) dostrzeżemy skradziony banner wyborczy Torysów z napisem, który po polsku oznacza to, o czym już wspomniałem: „Oddajcie nam nasze jedenaście dni!”. Sami Torysi demonstrują na zewnątrz.
Ciąg dalszy nastąpi…