Monthly Archives: Listopad 2015

Celt promieniujący… :)

an Domnach, an 29ú lá de mhí na Samhna 2015

Pierwotnie miała być w tym miejscu nieco inna notka, opisująca całą gamę moich obecnych uczuć na literę Z. Zdarzyło się wszakże coś, co wymaga odłożenia „Notki Z” na później.

Coś, dzięki czemu promienieje teraz radością i koniecznie muszę się tym podzielić… Coś, co wzbudziło tylko 2-3 uczucia na literę Z i to wszystkie pozytywne – zaskoczenie, zadziwienie…zachwycenie

Jak Wam być może wiadomo, od kilku już lat z uwagą śledzę poczynania pewnej grupy pasjonatów szeroko rozumianego Celtyku, którzy aktywnie biorą udział w różnych imprezach archeologiczno-rekonstrukcyjnych na terenie całego kraju i Europy. Nazywają się oni Stowarzyszenie Celtica.

Jego członkowie pochodzą z różnych stron Polski. Utrzymują przyjacielskie kontakty z podobnymi grupami w innych europejskich krajach, zaś na Swoim facebookowym profilu często dzielą się relacjami z wojaży.

W 2011 roku, pojawił się pomysł spotkania jednego z członków Celtiki, który ostatecznie nie doszedł do skutku.

Kilka tygodni temu nastąpiła druga próba, tym razem zakończona sukcesem. Okazało się bowiem, że inny członek Stowarzyszenia pracuje tutaj w Sączu.

Zaoferował, że spakuje „parę rzeczy” i wpadnie w odwiedziny 😀 Myślałem, że skoczę pod sufit z radości. Ostatnio niewiele do tego brakowało…

* * *

W poniedziałek, koło 17, zawitał w moje skromne progi Paweł. Ze sobą przyniósł masę życzliwości, ciepła, uśmiechu, mnóstwo ciekawostek i całą torbę różnych skarbów, na widok których aż mi się oczy zaświeciły.

Trzeba Wam wiedzieć, że choć członków Stowarzyszenia łączy ogólna pasja do mojej ukochanej i tajemniczej kultury, każdy z nich ma jakąś swoją „specjalizację” w tej dziedzinie.

Mój Gość pieczołowicie rekonstruuje postać celtyckiego wojownika z okresu wojen galijskich (lata 58-51 przed naszą erą), inną osobę bardziej fascynuje wyposażenie grobowe celtyckiej księżniczki.

Żona Pawła, Małgosia, wytwarza piękną biżuterię (tu coś, czego wcześniej nie wiedziałem: na przestrzeni wieków, dążono w biżuterii od coraz bogatszego zdobnictwa, ku coraz prostszym formom – im mniej dane świecidełko ma ozdób, tym jest młodsze).

Fibulae(Powyżej fibulae – zapinki do szat. Ta po lewej ma bogatsze zdobienia, zatem jest starsza. Ta po prawej jest zdecydowanie prostsza w formie, zatem przynajmniej o kilka wieków młodsza)

Fibulae & Torques(Tutaj bogatsza zapinka ze zdjęcia wyżej, otoczona dwuczęściowym, kobiecym torquesem – wśród Celtów symbolem władzy i wysokiej pozycji społecznej)

*

Gosia wraz z kilkoma innymi dziewczynami szyją także ubrania na podstawie znalezisk archeologicznych oraz zachowanych źródeł pisanych.

Przykład czegoś takiego miałem w ręce: spodnie z duńskiego Thorsberg – z podwójnym klinem i skarpetami doszytymi do nogawek. Historycznie poświadczone jest, że moi duchowi bracia takie nosili i zarazili tą modą mieszkańców basenu Morza Śródziemnego.

Dwie inne osoby starożytnymi metodami wytwarzają mydło (Celtowie wynaleźli je i zaczęli używać jako pierwsi), oraz dawne „AGD”.

Wykorzystywane jest żelazo, brąz, szkło, skóra, wełna lub ceramika typu Terra Sigillata – wypalana w specjalnych dołach z użyciem pieczęci, na styku kultury przeworskiej i celtyckiej.

Wierzcie lub nie, ale Paweł pokazał mi próbki tego wszystkiego. O każdej rzeczy co nieco opowiedział i nawet dotknąć pozwolił.

Ja z mieczem

Na dowód: Wasz Celt z repliką miecza z I wieku przed naszą erą 😀 Zdjęcie nie oddaje ciężaru tego skubańca – musiałem go trzymać dwoma rękami, a jak się okazało, wszystkie celtyckie miecze trzymało się jedną ręką.

To tylko potwierdza moje wieloletnie podejrzenia – celtycki chłop miał krzepę i basta! A do najwyższych podobno nie należeli – 180 cm wzrostu to góra…

Celtica współpracuje z pewnym nadzwyczaj utalentowanym rzemieślnikiem. Maziar w swojej pracowni wyczarowuje istne cudeńka – repliki hełmów i broni z różnych kultur i czasów, nie tylko celtyckich. Nie do odróżnienia od oryginałów.

* * *

Podczas swojej kilkugodzinnej wizyty, Paweł uraczył mnie cudnym wykładem na temat celtyckiej codzienności, uzbrojenia oraz osadnictwa na przestrzeni wieków. Przy okazji skorygował pewne moje założenia (które, jak się okazało, były błędne).

Otóż w Irlandii, tak silnie kojarzonej z moimi ulubieńcami, celtycka stopa w rzeczywistości nigdy nie postała! Chociaż wpływy celtyckie tam docierały i to jest archeologicznie potwierdzone, Celtów we własnej osobie nigdy tam nie było.

Owa konotacja jest wszakże tak mocno zakorzeniona w ludzkich umysłach, iż osobiście wątpię, by prędko udało się to skorygować – o ile w ogóle się uda…

Okazało się też, że najsłynniejsza celtycka królowa: Boudika (w latach 60-61 naszej ery dała „łupnia” Rzymianom) wcale nie była Celtką!

*

Następna sprawa: celtyckie geny. Zdaniem Pawła, prawdziwego Celta szło poznać po blond włosach i niebieskich oczach (vide ja 😀 ).

Związek moich braci z rudymi włosami okazał się pomyłką. Recesywny gen warunkujący rude włosy rozpowszechniła inna grupa, mająca styczność z Celtami, ale z nimi nie spokrewniona. Natomiast same rude włosy były w czasach moich braci znakiem szczególnym…prostytutek.

*

Poznałem kilka różnych rodzajów hełmów celtyckich – typu Agin i typu Port. Jeden typ od drugiego różni się tylko detalami. Niewprawne oko nie rozpozna, próbowałem.

Później oddałem się starożytnemu hazardowi. Paweł pokazał mi bowiem kości do gry (zwane astragalami) i monety, różnego rodzaju i z różnych materiałów, współczesne repliki i autentyczne znaleziska archeologiczne.

Rzymskie denary i sestercje, wytwarzane na Kujawach statery. Liczące około tysiąca lat kości owiec; kości z bursztynu i onyksu.

* * *

Moja osobista celtycka przygoda powoli dobiegała końca, ale bynajmniej nie był to koniec niespodzianek. Ludzie z Celtiki jakoś się zwiedzieli, że Wasz Celt miał urodziny (o których napiszę w Notce Z).

Od każdego członka Stowarzyszenia otrzymałem jakiś drobiazg: replikę noża; kości do gry; garnuszek typu Terra Sigillata; kostkę ręcznie robionego mydła; miniaturkę rogu, z którego moi bracia popijali piwo lub wino; dwie „krętki”, tkane ręcznie na krosnach (dawniej czymś takim przepasano spodnie); oraz okolicznościowa moneta z czystego srebra, wybita w zeszłym roku z okazji 10. rocznicy istnienia Celtiki.

Do tego wszystkiego jeszcze coś do poczytania (może w przyszłości będzie z tego notka…).

Niepowtarzalny wieczór wzruszeń i bezgranicznej radości, z prezentami jedynymi w swoim rodzaju.

* * *

Pragnę z głębi serca podziękować Pawłowi, Małgosi, Kasi, Bardowi, Piotrkowi, Maziarowi oraz pozostałym członkom Stowarzyszenia. To co robicie jest naprawdę niesamowite.

Po prostu spełniacie marzenia, Kochani… Nie miałem słów, patrząc na to wszystko ostatnio i słuchając o tym. Nadal mnie „zatyka” ilekroć o tym pomyślę.

Mam cichą nadzieję, że narodzi się z tego jakaś nowa „świecka Tradycja”. Tym bardziej, że Paweł wspominał coś o kolejnym spotkaniu…

Zostawiam Wam „celtycki zew”…ten wyjątkowy zew, który nas łączy i który stale wszyscy czujemy…