Daily Archives: 17 października 2014

Kilka wielkich radości :)

an Aoine, an 17ú lá de Dheireadh Fómhair 2014

Chciałbym Wam najpierw opowiedzieć o pierwszej i najważniejszej radości ostatnich dni. Radości trwającej gdzieś od końca lipca. Wtedy to bowiem przyszła na świat Księżniczka Julia, zwana przez wszystkich Dzielną.

Pierwsze dziecię mojej najstarszej kuzynki Agi. A „Dzielna” dlatego, iż podobnie jak ja, jest wcześniakiem i teraz musi znosić częste kontrole lekarskie…w czasie których wszakże nie uroni ani jednej łezki.

Oczko w głowie całej Rodziny… Dotychczas znana mi jedynie ze zdjęć i opowieści. Zmieniło się to przed kilkoma dniami, 12.10. Udaliśmy się wówczas na chrzciny Księżniczki, połączone z imprezą. Po raz kolejny zjechała się rodzina z dwóch, albo może i trzech wójewództw (nie wszystkich kojarzyłem).

Bohaterka Dnia chrzczona była wespół z dwiema innymi dziewczynkami i jednym chłopakiem. Wzruszająca uroczystość, podczas której Juleczka pozostała jednak całkowicie niewzruszoną (w przeciwieństwie do jej koleżanek i kolegi). Nawet nie pisnęła. Aż do restauracji spokojnie sobie leżała w wózeczku, względnie w nosidełku, a rączki trzymała złożone jak do modlitwy 😀 Ożywiła się nieco dopiero na miejscu, kiedy zgromadzeni krewni i znajomi zaczęli się rozpływać z zachwytu nad Nią.

A jest się nad czym rozpływać. Zwłaszcza jeśli chodzi o stale zaciekawione wejrzenie dużych niebieskich oczu, policzki jak u chomika, oraz jej buźkę, którą mogłaby konkurować z mistrzami pantomimy. Osobiście, widziałem ją wtedy pierwszy raz. Spojrzała mi prosto w oczy, delikatnie głaskałem jej włoski. I teraz nie ma chyba dumniejszego Wujka pod słońcem… 😉 

Podwójnego Wujka zresztą – inna moja kuzynka, Lidzia z Kamionki, także całkiem niedawno została matką Majeczki (której jak dotąd jeszcze nie poznałem). Normalny baby boom! 

* * *

Z kolei w niedzielę 28 września, wykorzystując piękną pogodę, udaliśmy się do Kamionki.

Ostatni etap drogi, pod gorę do domu Wujka Franka, pokonaliśmy na nowej, gładkiej jak pupcia niemowlaka drodze, którą po wieloletnich staraniach w końcu udało się tam wybudować. Zabiegała o nią jeszcze Ciocia Stasia…

W domu zaś już czekali na nas Wujek Franek, Ciocia Marysia, Mariusz, Ola i Mateusz. Oraz jak zwykle smakowity obiad, w tym barszcz z pysznymi uszkami i ciasto jabłkowo-truskawkowe.

Przyjechaliśmy na okoliczność imienin Wujka Franka. Przypadają one wprawdzie 4 października, jednak my w tym roku zjawiliśmy się nieco wcześniej, ze względu na napięte grafiki Rodziców. Trochę później dołączyli do nas też Wujek Bogdan, Ciocia Beata i Natalka.

Popołudnie minęło jak zawsze nazbyt szybko i nadzwyczaj przyjemnie – na żartach i rozmowach, po części w domu, a po części z psem i kotem na zewnątrz.

* * *

Na koniec wyjaśnię, dlaczego niniejszy wpis umieściłem również w kategorii celtyckiej…

Wieczorem tej samej niedzieli po naszym powrocie z Kamionki, wpadła do nas w odwiedziny Ciocia Basia K. – ta mieszkająca obecnie w Irlandii. I znowu powtórka sprzed paru godzin: radość, rozmowa, a do tego irlandzkie klimaty.

Jak się okazało, Ciocia miała dla mnie niespodziankę…

Elegancką koszulkę z wielkim napisem: IRELAND, jak też irlandzki kubek ze starą modlitwą dla podróżnych: „Niechaj droga wiedzie Cię prosto do celu. A przyjazne wiatry gnają zawsze do przodu. Niechaj słońce stale ogrzewa Twoją twarz. Oby wiosenny deszcz szczodrze zraszał Twoje pola. Niechaj Bóg ma Cię w Swojej opiece, aż nasze ścieżki skrzyżują się znowu…” [tłumaczenie moje]. Owa modlitwa była przed laty motywem przewodnim Polanki.

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

Koszulka, jak widzicie, przywodzi na myśl piękne dekoracje typowe dla chrześcijaństwa celtyckiego…widać między innymi sześć małych plecionek Trójcy Świętej (takich jak środek tej w nagłówku), a powyżej na lewo: jedną plecionkę typu triskele. Poza tym rzucające się od razu w oczy wielkie I, wykaligrafowane jak w Księdze z Kells lub innych wspaniałych manuskryptach.

Piszczałem cały wieczór wtedy 😀 I nadal mam wielkiego banana na twarzy, ilekroć mój wzrok spocznie na którymś z tych drobiazgów.