O kozach z Llandudno…
an Luan, an 1ú lá de Bhealtaine 2023
⊕
Kolejnym wpisem tutaj miała być moja relacja z Koronacji Karola III. I tak będzie, informacje i ciekawostki mam już pozbierane. Pozostaje tylko doprowadzić wszystko do porządku – co zapewne będę czynić w trakcie samego wydarzenia, równolegle je śledząc, aby już po wszystkim przedstawić Wam całość (zapewne pojawi się więcej niż jedna część).
Wcześniej jednak chciałbym Wam przedstawić wiadomość, która pojawiła się dzisiaj w wielu mediach: od TVP Info, po Polsat News, o2.pl i TVN24. Zrazu myślałem, że znowu wpadł mi jakiś bieżący temat dla Was. Okazało się wszakże, że ta sprawa już nie tak świeża, bo sprzed dwóch lat, z ery lockdownów.
Walijskie miasteczko Llandudno opanowały wówczas dzikie kozy! 😀 Przyznam, że choć mało nie pękłem ze śmiechu słysząc o tym, to jednak sprawa była/jest poważna.
Zwierzęta zeszły z okolicznych wzgórz podczas pandemii koronawirusa, kiedy wszyscy mieszkańcy siedzieli zamknięci w domu. Niecodzienni goście tak się w miasteczku zadomowili, że rychło poczuły się tam całkiem swobodnie – zżerały trawniki, krzaki i rabatki, a ludzie w większości przed nimi uciekali. Niektórzy odważniejsi próbują/próbowali podejść bliżej, lecz natychmiast byli/są przepędzani.
– Kozy są ciekawskie i myślę, że zastanawiają się, co się dzieje, tak jak wszyscy inni – stwierdza w rozmowie z mediami radna Carol Marubbi. Dodaje, że wszyscy w Llandudno są „bardzo dumni” ze zwierząt, które dostarczają „darmowej rozrywki” ludziom przebywającym w domach w związku z epidemią.
Jak podaje BBC News, kozy mieszkają na wzgórzu Great Orme, a do miasta zdarza im się schodzić, kiedy jest zła pogoda. Andrew Stuart, mieszkaniec Llandudno, powiedział serwisowi internetowemu ITV, że zwierzęta zwykle nie wchodzą jednak do centrum miasta, bo powstrzymują je ludzie i ruch samochodowy.
Jestem bardzo ciekaw, czy tamtejsza “KOZA nostra” nadal działa… 😀
Posted on 1 Maj 2023, in Cymru. Bookmark the permalink. 26 Komentarzy.
Lubię kozy, ale to brzmi groźnie 🙂
I faktycznie może być groźnie. Taka koza mała nie jest, a jeszcze zdezorientowana i w obcym miejscu to srodze bodzie… Jak już bez pardonu wcina sobie miejską zieleninkę… 😀
W Sandomierzu działa za to pizzeria o nazwie „Kosa ostra” 🍕😁
Ciekawe 😉 Lubię takie gry słowne 😉 A dobrą tam pizzę serwują?
Też lubimy, więc łatwo daliśmy się skusić 😉Próbowaliśmy wczoraj wiejską oraz salami i były w porządku 👍 Pozdrawiamy majówkowo 🙂
Przyznam, że troszkę zazdroszczę 😀 Dziękuję ślicznie i również pozdrawiam Was serdecznie 🙂
Mnie one się tam podobają. Pytanie moje, kto komu wkracza na teren? Ludzie kozom, czy odwrotnie?
Powiedziałbym, że obie strony wkraczają sobie na swoje tereny „po równo”. Przy czym to ludzie pierwsi zaczęli wkraczać na tereny zwierząt…
Mam nadzieję, że są pod ochroną i nikt im krzywdy nie zrobi. 😀
Tego nie wiem czy są, ale też mam taką nadzieję 🙂
Pewnie głód i brak człowieka spowodował, że kozy zeszły pod domostwa…
Serdeczności
Najpewniej tak 🙂
Ściskam Cię mocno, Ultra 🙂
Podobnie było u nas, gdy sarny, łosie i dziki zaczęły spacerować po parkach i skwerach:-)
Czyli to nie tylko zagraniczny trend 😀
Swiat jest duzy i maly zarazem. Jesli wpiszesz w Google Earth „Llandudno” to zobaczysz , ze na drugim koncu swiata, niedaleko Kapsztadu, jest mala miejscowosc o takiej wlasnie nazwie. Z przyjemna, kameralna plaza. Lata temu na przybrzeznych skalach tkwil zbiornikowiec ale ostatecznie sztormowe fale go rozbily. Nie ma koz, w zastepstwie mieszkancy Kapsztadu i okolic maja urwanie glowy z pawianami.
Pozdrawiam
A to ciekawostka! Faktycznie, świat jest bardzo mały 😀 To drugie Llandudno to musiało zostać założone przez walujskich imigrantów przybyłych do RPA (mam nawet notkę w szkicach o tym, na przyszłość). Podobnie jak jest Elgin w Szkocji i założone przez szkockich imigrantów Elgin w amerykańskim stanie Illinois 🙂
Telewizja ma jedną wadę, jest za wolna względem Internetu. Wiele razy czytałem o czymś w Sieci, by kilka dni, a czasem tygodni później dowiedzieć się tego samego z TV. W sumie nie jest to dziwne, jeśli mają omówić sytuację na świecie i w Polsce (załóżmy) w ciągu pół godziny to na inne newsy nie starcza już czasu.
Koronacja jakoś mnie specjalnie nie kręci. Dziwię się, że są osoby, które siedzą już od wczoraj(a może wcześniej) w namiotach, żeby mieć lepsze miejsca. Z drugiej strony można powiedzieć, niech każdy robi co lubi, jak nie krzywdzi drugiej osoby przy tym. Nie mniej zdziwienie lekkie nadal mi towarzyszy.
Pozdrawiam!
Nie Ty jeden masz takie odczucia i o nich w swojej także postaram się wspomnieć 🙂 Podzielam Twoją opinię względem tempa telewizji, ale tu jest o tyle dla mnie dziwne, że 2 lata temu ani słowem o tych kozach nigdzie nie przeczytałem. Wyskoczyło to dopiero teraz.
Pozdrawiam nawzajem! 🙂
W sumie lepsze kozy niż lwy wypuszczone przez Putina, żeby ludzie w czasie pandemii nie wychodzili z domów… Pozdrawiam
Om zrobił coś takiego? Kompletny pomyleniec… Lwom to się powinno JEGO rzucić!
Ściskam Cię mocno Karolinko! :*
W czasie poprzedniego kryzysu ekonomicznego, po Irlandii pono łaziły bezpańskie konie? Problem to niewielki, bo tam zawsze jakieś zielsko rośnie, więc podejrzewam, że i te kozy to podobnie mikry problem.
Myślę, że większym problemem dla wyspiarzy jest przeskakiwanie muru w niewłaściwym miejscu? Bo kto to słyszał, żeby mur przeskakiwać, zamiast obejść?! 😀
Co do koronacji, to ów król jest takim bucem, że doprawdy, żal ściska w dołku. Ktoś się tym jeszcze przejmuje? W sumie słusznie, dupek na tronie to może być tragedia. Ale ten chyba wyżej tego tronu nie wyskoczy. Swoją drogą, nie pierwszy i nie ostatni.
Masz rację – akurat on, chociaż ostro zaczął wprowadzać własne porządki, faktycznie wyżej tronu nie podskoczy. W jego wieku zwyczajnie braknie mu na to czasu i możliwe, że też ochoty 😀 A i rację masz, że buc niebywały, ale w ciągu ostatnich kilkunastu lat nieco ocieplił wizerunek, a też i życie w tak dysfunkcyjnej rodzinie odciśnie piętno na każdym…
Bodaj dwa lata temu widziałem stado kóz w akcji. Jeden z wiejskich obywateli wpuścił je na wypas na ogrodzony teren wielkości ok 2000 m2. Po tygodniu wyglądał on, ten teren , jak pustynia.
Kozy mogą na prawdę wiele. Pierwszy raz w życiu widziałem objedzony do kory świerk!
Mają „spust” i „powera” jednym słowem 😀 Trzeba się mieć przy nich na baczności!
A to dopiero historia 🙂 A ja tak lubię kozy. Pewnie też bym uciekała w popłochu. Pozdrawiam serdecznie Celcie.
Super znowu Cię tu widzieć Kasiu! :* Ja też Cię mocno ściskam i zapraszam częściej 😉