:-)(

an Domnach, 5ú lá de mhí Lúnasa 2018

Tytułowa emotka ma w zamyśle Autora być czymś pośrednim między radością a smutkiem, czyli mniej więcej odzwierciedlać to, jak się całą Rodziną czujemy ostatnimi czasy.

Minął miesiąc od odejścia Wujka Ryśka. Z tej okazji pojechaliśmy do kościoła w Męcinie na ostatnią z trzydziestu codziennych „mszy gregoriańskich”, jakie odprawiano tam w intencji Wujka.

W Męcinie właściwie są teraz dwa kościoły – starszy, zabytkowy i drewniany, w którym trwa teraz renowacja, oraz nowszy, w którym odprawiono dzisiejszą liturgię.

Przyznać muszę, że mam mieszane uczucia co do tej nowszej świątyni. Składa się ona ze samych ostrości, strzelistości i spadzistości. Kościół wprost gigantyczny, z niesamowitą ilością schodów (straciłem rachubę po dwudziestym schodzie). Zero podjazdu czy innych udogodnień dla starszych i niepełnosprawnych.

Dobrze, że chociaż były głośniki na zewnątrz, więc i tak mogłem uczestniczyć we Mszy. 

Ale było kazanie o mannie z Nieba i intencje mszalne dla Wujka Ryśka na cały tydzień 🙂 Bardzo nas to wzruszyło.

Po Mszy z kolei przypadkiem zdarzyło mi się spotkać moją koleżankę z liceum, która w tamtych stronach mieszka! 😀

* * *

Spod kościoła odbyliśmy krótką podróż do domu Cioci Reni i Wujka Edka 🙂 Jakże tęskniłem za tą rozległą, zieloną przestrzenią, za huśtawką, altanką i za nimi. Razem z Wujkiem i Ciocią byli tam też Ciocia Halinka, Aga z Rodziną, Ania z Rodziną i Marta

Przyjemnie było znów zobaczyć Ciocię, Wujka i „Maluchy”. Tak właściwie to już od dawna nie „Maluchy”, tylko trzy bombowe dziewczęta i jeden przystojny mgr-inż 😉 

Poza tym przybyły im trzy baranki oraz Rocky – cudny psiak w typie serialowego „Komisarza Alexa” ❤ 

Cztery godziny minęły aż za szybko, ale bardzo przyjemnie na zielone trawce i przy dwudaniowym pysznym obiedzie. Godziny wypełnione śmiechem i różnymi rozmowami. Mam nadzieję, że na kolejne odwiedziny nie trzeba będzie czekać następne 2 lata… 

A’propos psów… 31 lipca, mój ukochany Buddy skończył dokładnie roczek. A z nami jest od 10 miesięcy ❤ Ale ten czas leci…

Chcieliśmy bardzo, żeby pojechał z nami do Męciny. Do auta wzięliśmy jego ulubiony kocyk, podusię i zabawki. Musieliśmy zawrócić po 10 minutach, gdyż Buddy cały czas piszczał i bardzo się denerwował. Koniec końców został w domu i dzielnie pilnował mieszkania przez długie kilka godzin. 

Ale faktem jest, że on się straszliwie boi jazdy samochodem, a nas to bardzo martwi, bo wyklucza to jakąkolwiek możliwość dalszej jazdy z nim. 

* * *

Na koniec muszę jeszcze wspomnieć o pewnej niespodziance, czekającej na nas po powrocie do domu. Owa niespodzianka należała do jednej z tutejszych naszych sąsiadek. Piesek-miniaturka imieniem Milka.

Miękkie, brązowe futerko, piękne oczka i gustowne białe „skarpetki” na łapkach. Jak tylko do niej podjechałem, Milka od razu wskoczyła mi na kolana i zaczęła mnie lizać ❤

Zupełnie jak Buddy kiedy w końcu weszliśmy do domu.  Oba psy zresztą miały okazję już się spotkać wcześniej. Milka bardzo chciała poznać kolegę bliżej. Jej entuzjazm wystraszył Buddy’ego, który byłby uciekł, gdzie pieprz rośnie, gdyby akurat nie był na smyczy 😀 On się powinien nazywać Chojrak tchórzliwy pies 😀

A tutaj mój „Śpiący Książę”, jedno z nowszych zdjęć ❤ 

20180526_220503

Posted on 5 sierpnia 2018, in Życie Celta. Bookmark the permalink. 33 Komentarze.

  1. Po trochu pozytywnie, po trochu refleksyjnie… Po prostu życie! Trzymaj się ciepło, drogi Celcie. 🙂

  2. Dziwne, psiaki zazwyczaj uwielbiają jazdę samochodem.

  3. Nowoczesne kościoły trudno nazwać świątyniami dumania, zwłaszcza te z zapachem farby…
    Jak ten czas leci, niedawno piesek do Was zawitał!
    Nie ma nic milszego, jak powitanie w domu przez stęsknione psiaki 🙂

    • Niestety masz rację – w tych nowocześniejszych świątyniach zazwyczaj bardziej liczy się „efekt wow”, niż hołd dla Boga i modlitwa.

      A powitanie pieska to najcudniejsza sprawa 🙂 Z Buddym czas nam teraz mija dużo szybciej i o wiele przyjemniej 🙂 Kochamy go całym sercem ❤

  4. Czasem słońce, czasem deszcz…co zrobić…
    Wszystkiego najlepszego dla Buddyego:D
    pozdrawiam serdecznie znad filiżanki kawy:)

  5. Tutaj muszę Ci przyznać rację, gdybym poszukiwał Chrystusa, tobym szukał go w drewnianych kościółkach, a nie w Świątyni Opatrzności.

    • Do mnie też zawsze bardziej przemawiały takie drewniane, mniejsze kościółki jak ten pierwszy. Ten nowszy owszem, jest ładny dla oka, ale jak dla mnie za bardzo monumentalny po prostu.

  6. Słodki psiak 🙂
    Takie rodzinne spotkania są cudowne i ładuje akumulatory. Co prawda, okazja mogłaby być mniej przykra, ale tak to w życiu, żal miesza się ze szczęściem.

    • Dzięki! 🙂 Chociaż jest rozpieszczony jak dziadowski bicz i łobuzuje na całego, jest tak kochanym stworzeniem, że słowa tego nie oddadzą… ❤

      I owszem – też byśmy sobie życzyli, żeby okazja była lepsza 😦 Ale najważniejsze, że wciąż jest się Z KIM spotykać. Od 2012 stale kogoś tracimy. Coraz nas mniej w rodzinie… 😦

  7. Celcie,
    a jednak cierpliwie przyzwyczajaj pieska do jazdy samochodem – teraz jest jeszcze młody, ale w przyszłości różne sytuacje mogą się zdarzyć (łącznie z koniecznością transportu do weterynarza). Może nie pokocha tych podróży, ale będzie przynajmniej mniej zestresowany. Jeżeli cierpi na chorobę lokomocyjną, można podać łagodne leki.
    Jest mnóstwo fachowych porad doświadczonych psiarzy – naprawdę warto spróbować! 🙂
    http://piesologia.pl/jak-przyzwyczaic-psa-do-jazdy-samochode/
    Pozdrawiam

    • Dzięki za linka, Małgosiu. Na pewno zajrzę 🙂

      Szkopuł w tym, że ja sam niewiele dam radę zrobić, a Rodzice też mają dużo spraw na głowie. Do weterynarza jeździmy właśnie autem najczęściej. Boimy się, że Buddy sobie po prostu źle skojarzył auto z weterynarzem (którego się boi).

      Będziemy się starać próbować go jakoś przyzwyczaić. Trzymaj kciuki!

  8. Z reguły każdy piesek (inne stworki też) niechętnie odwiedza „psią przychodnię” i gabinet weterynaryjny – jest tam tyle obcych zapachów i złych emocji (chore pieski!), a wizyta zwykle kończy się zastrzykiem, bądź inną nieprzyjemną ingerencją lekarza.
    Dlatego się boją, chociaż… ostatnio, gdy po takiej wizycie mój chory pies odczuł ogromną ulgę, następne odwiedziny u weterynarza były radosne, z „machającym ogonem” (oczywiście machał pies!).

    Kilka wypadów autem z Buddy’m , zakończonych miłą zabawą, smakołykami czy spacerem w lesie lub na łące odzwyczai pieska od złych skojarzeń i może przełamie jego opór. Powodzenia!

  9. taaaak… nasze słodkie maleństwa…! 😀
    [video src="https://img-9gag-fun.9cache.com/photo/agXwAzx_460svvp9.webm" /]

  10. Mam maciupeńki konkurs u siebie z angielskiego, zastanawiamy się wspólnie, co może oznaczać w rzeczywistości nazwa klubu w Chicago. Może się dołączysz?

  11. Aż dziwne, że w tym nowym kościele nie pomyślano o udogodnieniach dla niepełnosprawnych, bo zauważyłam, że coraz częściej pochylnie i podjazdy są nawet przy starych świątyniach. Ale piesio wspaniały i słodziutki. Prawdziwy Buddy 🙂

    • Najprawdziwszy 🙂

      Co do kościoła, to nie mam pojęcia skąd takie przeoczenie. Nawet ksiądz koncelebrujący Mszę był zakłopotany. Dzięki Bogu za te głośniki…

Rozmowy pod Wielkim Dębem...

Ta witryna wykorzystuje usługę Akismet aby zredukować ilość spamu. Dowiedz się w jaki sposób dane w twoich komentarzach są przetwarzane.