21.10.2015 (Powrót do korzeni. Część 8)

Dla porządku: część siódma

Niniejsza notka posiada tak jakby dwa wymiary. Pierwszy wymiar związany jest z datą w tytule. Drugi wymiar dotyczy cyklu wspomnieniowego „Powrót do korzeni”, którego obecna notka jest bardzo ważną częścią.

Powinienem był to zamieścić na blogu już rok temu, ale jako że zaczynałem wtedy studia, zwyczajnie brakło mi czasu…

* * *

powrot-do-pezyszlosci-2-pewex

(Zdjęcie z facebookowego profilu: Pewex)

Pośród fanów trylogii „Powrót do przyszłości”, z Christopherem Lloydem i Michaelem J. Foxem w rolach głównych, ostatni tydzień października ma szczególne znaczenie.

Opowieść w pierwszej części zaczyna się bowiem 25 października 1985 roku w fikcyjnym kalifornijskim miasteczku Hill Valley.

Wszystkie trzy jego wcielenia zostały zbudowane „od zera” na tyłach wytwórni Universal. Dla potrzeb filmów wykorzystano też niektóre miejsca w kalifornijskim Burbank. 

* * *

Uciekająca przed terrorystami postać Foxa: Marty McFly, przypadkowo cofa się do przeszłości i przeszkadza w spotkaniu własnym rodzicom. Wywołuje to masę komplikacji, które Marty nie bez trudu naprawia.

Druga część zaczyna się tam, gdzie skończyła się pierwsza: 26 października 1985.

Grany przez Lloyda ekscentryczny doktor Brown przybywa w swoim wehikule czasu i zabiera Marty’ego do przyszłości, aby uratować jego rodzinę. Obaj wyruszają do 21 października 2015 roku.

Dowiadujemy się, jak Ameryka epoki Reagana wyobraża sobie swoją odległą (jeszcze wtedy) przyszłość: latające samochody, zaawansowana technika i gadżeciarstwo, sztuczna inteligencja, świat zdominowany przez gospodarkę japońską. Część tych przewidywań nawet się sprawdziła, o czym możecie poczytać TUTAJ

Dla zainteresowanych, garść ciekawostek:

– twórcy filmów od początku chcieli, by rolę Marty’ego zagrał Fox, lecz ten był akurat zajęty kręceniem serialu „Family Ties”. Zatrudniono Erica Stoltza, który „gwiazdorzył” i niezbyt dobrze dogadywał się z ekipą, więc szybko zakończono współpracę. Producenci filmów dogadali się z producentami serialu, wskutek czego Fox dostał rolę Marty’ego. Przez dzień pracował na planie Family Ties, zaś wieczorami kręcił sceny do Powrotu;

– wielkimi fanami trylogii byli prezydent Reagan oraz Michael Jackson. Reagan został humorystycznie wspomniany w jednej ze scen 1 części. Królowi Popu hołd złożyła 2 część, w której leci piosenka „Beat It”, a jedna z futurystycznych kelnerek jest na niego ucharakteryzowana;

– scena na początku drugiej części, kiedy DeLorean przez chwilę leci w chmurach, została pożyczona z filmu Firefox w reżyserii Clinta Eastwooda, za wiedzą i zgodą onegoż. W trzeciej części Eastwood pozwolił twórcom wykorzystać swoje nazwisko;

– Universal Studios posiada obecnie tematyczny park rozrywki, poświęcony Powrotowi;

– inspiracją dla postaci zwariowanego dra Emmetta Browna był Albert Einstein. Tak samo wabił się pies dra Browna w 1985;

– rolę Jennifer, dziewczyny Marty’ego, pierwotnie grała Claudia Wells. Wycofała się jednak z roli kiedy jej matka zachorowała na raka. Na miejsce Claudii wskoczyła Elisabeth Shue;

– aktorka Wendy Jo Sperber wcielająca się w siostrę Marty’ego, zmarła na raka w 2005;

– kompozytor ścieżki dźwiękowej Alan Silvestri angażował do współpracy innych muzyków. W pierwszej części muzycznie i aktorsko udzielali się Huey Lewis And The News (tu i tu), z kolei w trzeciej zespół ZZ Top (tu i tu);

– jeden z filmowych nagłówków gazety USA Today z 2015 głosił: „Królowa Diana z wizytą w Waszyngtonie”. Po śmierci księżnej w 1997, Zemeckis przyznał, że ten nagłówek jest „niefortunny”;

– W „Powrocie do przyszłości 2”, Marty zauważa trójwymiarowy zwiastun filmu: „Szczęki XIX” – oczko puszczone do producenta, Stevena Spielberga;

– w tej samej części w kafejce „Lata 80-te” pojawiają się dwaj chłopcy grający w grę na automacie. Jednym z nich jest Elijah Wood, który w przyszłości podbije serca fanów rolą Frodo Bagginsa;

– chcąc jak najlepiej zagrać Johnny B. Goode w części pierwszej, Michael J. Fox brał dodatkowe lekcje gry na gitarze;

– kumpla Marty’ego nazwiskiem Needles zagrał gość o pseudonimie Flea („Pchła”): basista grupy Red Hot Chilli Peppers

* * *

„Powrót do przyszłości, części 1-3” doczekały się już statusu kultowego. Na nich wyrosło całe pokolenie domorosłych fizyków-teoretyków, zafascynowanych paradoksem czasowym, gigawatami, kontinuum czasoprzestrzennym, podróżami w czasie, czy kondensatorem strumienia.

Stąd nie dziwi, że od stycznia zeszłego roku Internety zasypywane były wszelkiej maści materiałami nawiązującymi do trylogii, a fani z całego świata spontanicznie zorganizowali spotkanie w Kalifornii.

Przemysł filmowy również uczcił datę 21.10.15 i zaprosił na jej obchody aktorów ze wszystkich trzech części.

Dzięki filmom, koncern produkujący samochody marki DeLorean odnotował niebotyczne zyski ze sprzedaży, za co sam prezes John Z. DeLorean przysłał reżyserowi Robertowi Zemeckisowi list z podziękowaniami.

* * *

Pomimo całej swojej przygodowości i fantastyczno-naukowej otoczki, jest w tych filmach również sporo materiału refleksyjnego (możliwe, że tylko ja tak to widzę).

Nasza teraźniejszość jest wypadkową przeszłych wydarzeń i może zdeterminować naszą przyszłość. Z drugiej strony, nie jest to przesądzone. Każdy z nas ma przecież wybór i może pójść własną drogą. Trafnie ujmuje to pod koniec trzeciej części dr Brown: „Your future is whatever you make it” (w luźnym tłumaczeniu: „Wasza przyszłość zależy od Was”).

Nie zliczę, ile razy od dziecka oglądałem wszystkie trzy części – i tutaj i w Stanach. Pewnie znam fabułę już na pamięć, ale i tak zawsze rzuci mi się w oczy jakiś drobny szczególik, którego wcześniej nie zauważałem. Wiem, że wszystkie trzy części opierają się w sumie o ten sam schemat, zmieniają się w zasadzie tylko dekoracje i postacie drugoplanowe.

Lubię wszystkie części, ale najbardziej chyba część trzecią, osadzoną w 1885 roku na Dzikim Zachodzie. Nigdy nie byłem fanem westernów jako takich, ale zawsze lubiłem opowieści z przeszłości; w teraźniejszości czasem czuję się rozczarowany i bezsilny, a o przyszłość niekiedy się boję. Poza tym podoba mi się wątek romansowy między dr Brownem a Clarą Clayton.

* * *

Niniejszą notką starałem się uczynić zadość celebracji zeszłorocznej rocznicy. Mam również nadzieję, że czytanie jej sprawiło Wam chociaż trochę przyjemności 🙂

Sláinte! 

Posted on 21 października 2016, in Powrót do korzeni. Bookmark the permalink. 32 Komentarze.

  1. Oglądaliśmy rodzinnie i na wideo, i w tv!

  2. Cześć Celcie, jak zawsze fajny wpis. Film rewelacyjny. Ogólnie cała trylogia, super pomyślana. Też mi się trzecia część najbardziej podoba. Niesamowicie. Kiedyś byłam zakochana w Foxie. Szkoda, że facet tak ciężko zachorował.

  3. To zabawne uczucie, kiedy wiesz, że coś oglądałeś, ale byłeś tak małym dzieckiem, że niewiele pamiętasz. 😀

  4. Przyznam, że widziałem tylko jedną część. W nikim się jednak nie zakochałem. Może, zwyczajnie, za stary już byłem?
    Pozdrawiam

  5. To prawda, a właściwie dwie prawdy. Film stał sie kultowy i nie wyobrażam sobie innej obsady, po drugie, bardzo ciekawie to napisałeś. Miło było przeczytać w pochmurny jesienny wieczór 🙂 Pozdrawiam ciepło i przepraszam za chwilową nieobecność, mam chochlika w zakładkach, który zżera mi blogi lub pokazuje, że na danym blogu nie ma długo nic nowego, nie rozumiem…

  6. Mnie też najbardziej podobała się trzecia część, ale nie dlatego, że w przeszłości, tylko po prostu ja kocham te westernowe klimaty 🙂 Najmniej lubię drugą, bo SF to nie moja bajka… Ale trylogia super 😀 Doktorek rządzi!

  7. O kurczę blade…. ale ja mam zaległości!!!.
    Myślisz że uda mi się je nadrobić???
    🙂
    Zaglądałeś na pocztę?

  8. Ze ja zawsze muszę być w kontrze. Wszystkie oglądałem i … nigdy nie miałem ochoty obejrzeć je powtórnie. Może nie moja wrażliwość?

  9. Nieprzesadnie ten cykl lubiłem i którejś tam części nawet nie dooglądałem do końca, za to uwielbiam scenę, w której Fox gra na szkolnej potańcówce szlagier Chucka Berry’ego „Johny B.Goode”, a kuzyn Chucka, dzwoni do niego i każe mu słuchać swego własnego (jak rozumiem: dopiero przyszłego:) przeboju przez telefon…
    Kłaniam nisko:)

  10. szczur z loch ness

    Jestem o tyle w trudnej sytuacji, że filmów nie oglądałem 😦 W każdym razie ślę wiele Serdeczności z Krainy Loch Ness i pewnie przy jakieś okazji obejrzę.

  11. Jak ja już dawno tego nie widziałam! Chyba muszę wrócić do tego filmu – bardzo sympatycznie się oglądało i równie sympatycznie się czytało Twój wpis:)
    pozdrawiam serdecznie!

  12. A ja jeszcze nie widziałam ani jednej części. Może czas nadrobić zaległości, zwłaszcza po takiej recenzji 🙂

  13. Słabo, tylko jedna część oglądana, za to rodzinnie w ilości sztuk sześciu.
    Serdeczności zasyłam, Przyjacielu.

    • Tylko jedna część, ale za to w mocnym składzie 😉 Zapraszam Was do nadrobienia kiedyś zaległości i obejrzenia pozostałych.

      A Ciebie i pozostałych Czytelników zapraszam na jutro…

Dodaj odpowiedź do jotka Anuluj pisanie odpowiedzi

Ta witryna wykorzystuje usługę Akismet aby zredukować ilość spamu. Dowiedz się w jaki sposób dane w twoich komentarzach są przetwarzane.