* * * *
an Mháirt, 18ú lá de mhí Lúnasa 2015
♦
Kiedy piszę teraz te słowa [czyli w poniedziałek, 17.08.], zaznajemy krótkiego oddechu od uciążliwości trapiących nas w ostatnim czasie. Nie wiem, jak długo to potrwa, ale dobra i chwila oddechu.
Słowo oddech pasuje tutaj jak ulał, bowiem przez jakieś 2-3 tygodnie mieliśmy w Polsce drugą Afrykę. „Lampa” dzień za dniem, gorąc, ani w dzień ani w nocy nie ma czym oddychać.
Wszystko się do człowieka lepi, skóra złazi płatami, brak apetytu i totalny brak sił. Bez wiatraka nie wytrzymiesz. Jak to śpiewał niegdyś Tercet Egzotyczny: niebo skąpiło suchej ziemi kropli deszczu.
Wyże i niże krążące nad światem jednakże ulitowały się w końcu nad tą wyschniętą na wiór ziemią. Od wczorajszego ranka, mieliśmy tu na Południu trzy burze i dwa razy ulewne deszcze.
Generalnie burz nie lubię, ale od dawna na żadną tak się nie cieszyłem… Powietrze cudownie rześkie. Znowu jest czym oddychać. Póki co.
* * *
Kolejna niedogodność znacząco psująca naszą codzienność, to trwający od POŁOWY CZERWCA remont mieszkania pod nami. Bałagan, hałas, brud, walenie młotem i wiercenie z różnym natężeniem i różną częstotliwością…ale zawsze dzień w dzień, od poniedziałku do soboty, od rana do nocy.
Fachowcom z piekła rodem obce są elementarne zasady współżycia społecznego, nakazujące choćby z grzeczności uprzedzić mieszkańców klatki schodowej o tym, że przez bliżej nieokreślony czas może być trochę głośno i nieprzyjemnie.
Zaczynają więc bez uprzedzenia, zazwyczaj między 06:00-08:00 rano (i psiakość! Wedle przepisów wolno im!) i robią swoje, czasem z przerwami, czasem bez przerw, aż do 22-23 nawet…
Wskutek powyższego rumoru często nie słyszymy własnych myśli, a podłoga i ściany u nas wibrują za każdym przyłożeniem młotka lub wiertła.
Panowie pod nami pracują z takim entuzjazmem, że już cztery razy wywaliło prąd na całej klatce! Czekamy tylko na to, kiedy po raz piaty braknie nam prądu, albo kiedy zawali się wanna w łazience, bo przekują się do nas na wylot! Trzeba chyba będzie iść z tym do spółdzielni.
Serio, to się nadaje chyba tylko do programu „Usterka”…
* * *
Czas na nieco przyjemniejsze sprawy…
Sobotni wypad do Barcic na zaproszenie Cioci Basi i Wujka Jurka udany pod każdym możliwym względem – pogodowym, przestrzennym, krajobrazowym, towarzyskim i „ucztowym”.
Ciocia bowiem, zgodnie ze swoim gastronomicznym wykształceniem, podjęła nas iście po królewsku – pyszny rosół, kilka rodzajów mięsiwa, ziemniaczków i surówek. Deserów do wyboru do koloru: ciasta, owoce i lody!
Po obiadku spacer okoliczną ścieżką z kuzynem Wojtkiem, oraz po zielonej przestrzeni pięknego, obszernego ogrodu.
Ludzie, co tam nie rośnie! Śliwy, borówki, ogórki, pomidory, szczypiorek, mięta, koperek, ziemniaki, morwa, róże… Ciocia i Wujek są właściwie samowystarczalni. Wszystko sadzone, zbierane i codziennie pielęgnowane Ich rękami.
Zawarliśmy bliższą znajomość z zadomowionym tam od niedawna pasikonikiem Frankiem ( 😀 ), a także zobaczyliśmy się z Ciocią Kasią, która również wpadła akurat do Cioci Basi (swojej córki) z wizytą.
Jak to zwykle bywa, czas spędzony na świeżym powietrzu i w doborowym towarzystwie przeleciał w okamgnieniu. Pod koniec naszych odwiedzin spotkaliśmy się jeszcze z drugim kuzynem Michałem oraz z Jego śliczną i sympatyczną żoną Wiolą…
Po całodziennej uczcie dla ciała, wieczorem w domu uczta dla serca – film „Bodyguard”. Whitney Houston i Kevin Costner w szczytowej formie.
Jak ja kocham takie dni!
* * *
Jakoś przed dwoma tygodniami odbywał się wyścig kolarski Tour de Pologne. Jeden z jego etapów prowadził z Rzeszowa do Nowego Sącza – akurat przez ulicę, na której mieszkam!
Z czystej ciekawości spędziłem na balkonie wtedy pół dnia, obserwując służby porządkowe stawiające barierki, tłum z wolna gromadzący się na powitanie kolarzy, sponsorów jeżdżących wte i we wte… Cała ulica zamknięta dla ruchu samochodowego i zorganizowane objazdy innymi trasami. Szkoda, że nie może tu być tak cicho przez cały rok.
Pod wieczór pojawili się „przed-kolarze”, powiedzmy. Grupka młodych rowerzystów zrobiła trzy okrążenia wzdłuż całej ulicy.
Niedługo potem nadjechał wreszcie prawdziwy peleton. Przy barierkach po obu stronach ulicy zgromadził się już wtedy całkiem spory, entuzjastycznie nastawiony tłum; na balkonach tez ludzi nie brakowało. Za peletonem jechały wozy transmisyjne TVP i TVN, kilka aut z zapasowymi rowerami oraz karetka na wszelki wypadek…
Najpierw zauważyłem trzech mężczyzn, którzy już wcześniej pozostawili resztę stawki daleko w tyle. Po tej pierwszej trójce długo nic się nie działo, aż wreszcie nadjechał „środek” – kilkudziesięciu kolarzy, ciasno zbita masa ludzi i rowerów. „Środek” przejechał, kibice znów zastygli w oczekiwaniu…i wreszcie nadjechał „ogon”. Kilkudziesięciu najsłabszych zawodników goniło całą resztę.
Wszyscy zrobili po trzy okrążenia wzdłuż całej ulicy, a kibice wiwatowali za każdym razem. Wszystko pod czujnym okiem kamery zamocowanej na helikopterze, któren to helikopter kilka razy leciał tuż nad moją głową…
Godzinę po przejeździe peletonu, o całym etapie napisał Onet. Rundę nowosądecką wygrał Polak nazwiskiem Bondara czy jakoś tak.
* * *
I last but not least, jak to mawiają Amerykanie – transmitowany niedawno na Polsacie koncert gwiazd rocka lat 80-tych i 90-tych. Miód dla uszu, Kochani!
Kocham Cię jak Irlandię ( ❤ ), Nadzieja, Oddział Zamknięty, Lombard, Rezerwat, Wanda i Banda [w tym przypadku, zawsze wolałem piosenkę z serialu „Siedem życzeń”, ale nie zagrali jej akurat], Sztywny Pal Azji, Turbo…
Przez prawie trzy godziny znowu czułem się jak beztroski nastolatek słuchający wszystkich 4 czy 5 części „Polskich Ballad Rockowych” (które mam do tej pory).
Podobnie przy innej okazji, kiedy po latach usłyszałem znowu Ich Troje, śpiewających na żywo. Uwielbiam takie nostalgiczne, wzruszające wydarzenia…
Pozostawiam Was z pewną perełką, odkryta niedawno na FB – 12-minutowa wersja mojej ukochanej Pieśni Krasoludów z Hobbita ❤
Posted on 18 sierpnia 2015, in Życie Celta. Bookmark the permalink. 62 Komentarze.
tylko pozazdrościć tak fajnie i beztrosko spędzonego czasu (pomijam oczywiście remont, to może wkurzyć…) … ja zamierzam w ten sposób (nie na remoncie ofkors) spędzić nadchodzący weekend i biada każdemu, kto chciałby mi to uniemożliwić… 😉 \
miłego dzionka … 😀
I takiego odreagowania tej naszej rzeczywistości Ci życzę 🙂 Wypocznij porządnie, oderwij się i zapomnij…choć na chwilę 🙂
taki mam zamiar, zapomnieć się, i to nie na chwilę…. 😉
Też bym tak chciał…nie na chwilę właśnie 🙂
Współczuję remontu…
A ad vocem muzyki to muzyka do „Siedmiu życzeń” była fantastyczna, nawet wypomniałam o tym kiedyś.
Jak będziesz zainteresowany to podrzucę linka.
Oczywiscie, z chęcią poczytam co na ten temat napisałaś, bo i muzykę jak i sam serial bardzo swego czasu lubiałem 🙂
Nie,tam tylko zalikowany jest kawałek reszta jest o czymś zupełnie innym, ale tak pomyślałam, że skoro wspomniałeś o muzyce, i o Wandzie Kwietniewskiej…
Celcie, na litość boską!!!
Mieszkam na tym cholernym, gorącym południu i jako żywo, nie wiem, gdzie Ty masz te burze, deszcze i chwile oddechu!!!
Kochana Frau Be! Piszę tu o czymś, co przydarzyło się ledwie przedwczoraj i dzięki Bogu jeszcze trwa 🙂 (i oby trwało jak najdłużej!).
Ty chyba mieszkasz na przeciwnym Południu ode mnie…;)
Nie wiem, na którym południu mieszkasz, ale pewnie na tym przeciwległym 🙂
FrauBe, a gdzie—jeśli można wiedzieć—mieszkasz?
Też jestem ciekaw… 🙂
W Rzeszowie!
W Rzeszowie? No popatrz, jaka różnica w pogodzie…
Niesamowite!
Yyyy… różnica między Rzeszowem a czym?
Między Twoim Rzeszowem, a moim Sączem 😉
A którym Sączem?
Nowym Sączem, moim 🙂
Gdy żyła moja Teściowa, jeździłyśmy do Biegonic, do cioci-staruszki. Nie wiem, czy to oddzielna miejscowość, czy już część Nowego Sącza.
Część Sącza, taki przysiółek 🙂
Skoro nie masz nic przeciwko, co ustaliliśmy, to polecam, http://wp.me/p59KuC-hi
Już kiedyś widziałem ten tekst u Ciebie 🙂 Dziękuję 🙂
Wiem, nawet napisałeś komentarze, wymieniłam inne zdanie, i się urwało…
Podałam ten tekst z powodów muzycznych, chociaż raz mamy zbieżny gust.
Może z czasem okażę się, że lubimy wspólnie jeszcze więcej 🙂
Na pewno,tylko trzeba mieć ku temu okazję 🙂
Jedna okazja jak widzisz, pojawiła się 🙂 Tylko czekać na kolejną… 🙂
??
Chodziło mi o kolejną okazję do bliższego poznania się, która może wypłynąć znowu przy okazji którejś notki 🙂 Tak jak związki muzyczne tutaj i w Twoich „10 rzeczach…” 🙂
Są dwie wersje ścieżki Hobbita. A odpisałam na Twój komentarz.
Dwie? Jakie? 🙂 I na który mój komenatrz?
Wydane zostały dwie edycje z muzyką Hobbita.
Na moim blogu, ale mam drzewko komentarzy, które jest osadzone tylko sześciokrotnie, potem, trzeba zacząć nowe, piszę bo mało kto czyta o tym w uwagach na stronie „O blogu”.
Pieśń Krasnoludów z Hobbita jest super, a jej finał to majstersztyk. Remonty i ich uciążliwości tez niedawno przerabiałam, gdy zmieniało się w mojej klatce 2 sąsiadów. Mieliśmy hałas przez 2 miesiące bez przerwy i po powrocie z pracy zero wypoczynku…Niektórzy to chyba przenicowują mieszkania na lewą stronę…Cudnie, że spędziłeś takie miłe chwile u wujostwa, pasikonik Franek wymiata 🙂
Kiedyś w Zakopanem tez byliśmy na wyścigu i mąż robił fotki, nigdy nie przypuszczałam, że takie emocje mi się udzielą…
Pozdrawiam bezdeszczowo…
Ja też sie nie spodziewałem, że będę tamten etap tak śledził, zwłaszcza, że mało mnie ciągnie do sportu… Może poza sztukami walki albo Jordanem 🙂
Dwa miesiące bez przerwy…a my już trzeci miesiąc to znosimy… Widze, że dokładnie wiesz co przeżywamy 😀
Pasikonik Franek był jedną z atrakcji tamtego dnia… Siedział sobie na szafie, drobiąc odnóżami tam i z powrotem. Strasznie szybko jak na takiego mikrusa. A jak jednym susem przeskoczył cały stół, ze szafy na okno, zaparło nam dech…
Pozdrowienia słoneczne! 🙂
Uwielbiam pieśń z Hobbita 🙂
Ech dla mnie te upały mogłyby trwać cały rok… Uwielbiam jak jest ponad 30 stopni i już mi żal, że się skończyło :(( chyba powinnam mieszkać gdzieś na południu.
A remont to jakaś masakra Jak ja się cieszę, że w domku teraz mieszkam i na sąsiadów nie muszę narzekać!
Wiesz, mnie też by się podobało, jakby było ciepło cały rok, ale tylko jeśli równocześnie z tym ciepłem byłoby jeszcze CZYM ODDYCHAĆ. A ostatnio nie było i dlatego to tak dawało w kość…
A domku to Ci Kochana zazdroszczę nie od dzisiaj…
To może polecić Ci inne płyty z muzyką filmową?
Jeśli możesz, to pewnie 🙂 Mam muzykę z Hobbita, Władcy Pierścieni, X-Menów, Gwiezdnych Wojen, Bravehearta…
Noszę się z tym wpisem już od kilku miesięcy.
Obiecuję przeczytać, jak tylko dam radę 🙂
1. Pasikonik Franek. Już to, że Franek, a nie Brajan albo inny Ljuszyn bardzo mnie do niego dobrze nastawiło.
2. Nie martw się – niedługo będziemy z żalem wspominać te upały.
Pozdrawiam
1. Jesteśmy tradycyjną rodziną, zbytnich udziwnień nie lubimy 🙂 Normalne, pasujące do tutejszego klimatu imiona są najlepsze. Brajan to bardziej w sferze anglojęzycznej…
2. To samo ostatnio powiedziała moja Mama 😀
Sprawa z remontem wygląda podejrzanie, bo może być również tak, że ktoś kuje do egzaminu 🙂
Serdeczności z Krainy Loch Ness
🙂
Kucie do egzaminu? Trzeci miesiąc bez przerwy? Ci fachowcy to naprawdę jakieś nieuki muszą być 😉
Jak trafią do Usterki proszę mnie powiadomić!
Po raz kolejny zazdroszczę leniwych dni w rodzinnym gronie. 🙂
A Ty już wiesz czego JA Tobie zazdroszczę najbardziej… 😉
Celtusie, nie jest to przez moją „skromność” czy coś, ale naprawdę takich par jak my jest cała masa dookoła. 🙂 Adrian wysoki mocno, więc tylko to nas wyróżnia z tłumu w świecie realnym.
ja uwielbiam pisać o uczuciach i rozkładam je na cząsteczki proste, więc może wydawać się jak piękny sen. 🙂
Po prostu trafiło nas przeznaczenie i potrafimy docenić siebie nawzajem, ot i cała tajemnica. 🙂
Chciałbym mieć kogoś kto tak rozkładałby uczucia, jak Ty…ja mam całkiem podobnie i dlatego zawsze łezka się w oku kręci ilekroć Cię czytam…
A to, że trafiło Was przeznaczenie i doceniliście to, jest dzisiaj naprawdę rzadkością. I to czyni Was związek jeszcze piękniejszym 🙂 Kibicuję Wam z całego serca…:)
u nas w wieżowcu można od 8mej do 18tej – jakby co to walimy społecznościowo w rury a w odwodzie stoi dzielnicowy 😉 pocieszeniem jest fakt, że każdy remont kiedyś się kończy 😉
etap nowosądecki wygrał Maciej Bodnar -całkiem przyzwoity polski kolarz młodego pokolenia
My tutaj w bloku możemy walić jedynie w podłogę albo sufit, a w sytuacjach kryzysowych dzwonić po policję 😉 Niestety, choćby to było najlepsze rozwiązanie, to remont się pod to drugie nie kwalifikuje…
BODNAR, no tak… Wiedziałem, że to jakoś tak brzmi 🙂
Hej! Odpowiesz na parę pytań? Zostałaś nominowana do LBA! Więcej na
http://smutek21.blog.pl/2015/08/21/liebster-blog-award-lba/
Ojeju! Dziękuję! 🙂 Odpowiedź na pytania może troszkę zająć, bo chwilowo mam parę spraw na głowie, ale notka z tym na pewno będzie 🙂
Samo życie u Ciebie. Najpierw gorąco, które już nie wróci, a za chwilę chlapa i chłód, bo nie może być łagodne ciepło. Po wtóre przykry remont, ale on się pewnie już kończy i nastąpi cisza. Pozostaje muzyka, a ta zawsze jest doskonała. Pozdrawiam.
Może to ocieplenie klimatu odpowiada za to pogodowe ekstremum u mnie?
Co do remontu, mam nadzieję, że tak będzie, bo to już naprawdę piekło się robi…
Pozdrawiam serdecznie! 🙂
Celcie, to niebo to najbardziej skąpiło suchej ziemi kropli deszczu na Mazowszu….
Ale już jest trochę chłodniej, chociaż deszcz padał dzisiaj tylko 5 minut.
A ta Twoja muzyczna perełka faktycznie jest piękna.
Pozdrawiam 🙂
Przydał się ten deszcz wtedy… I przydałoby się go jeszcze trochę 🙂
Za opinię o perełce dziękuję 🙂
Serdeczności!
Drogi Celcie Polskiej Krwi…
Jeżeli Cię interesuje publikacja – „Michel O`Clerigh – Genealogie regum et sanctorum Hiberniae” [pod redakcją Paula Walsha]- tytuł łaciński, strona tytułowa angielska, całość gaelicka [jak mi się wydaje] – daj, proszę znać pod adres sigismundus@poczta.onet.pl
Pojemność – 5.63 MB.
Prześlę wtedy na podany przez Ciebie adres.
Pozdrawiam serdecznie
Absurd z KLechistanu
Ciekawa propozycja, chociaż jeśli treść gaelicka, watpię, czy cos zrozumiem 🙂 Ale napiszę niedługo…
Witam po moich wakacjach, wróciłam do domu z polskich upałów do upałów Teneryfy jednak zdecydowanie wolę tutejsze upały są bardziej znośne. A co do remontu serdecznie współczuję, bo tacy fachowcy to raczej nic miłego, a wręcz przeciwnie. Pozdrawiam serdecznie!!!
Cieszę się, że wakacje miałaś tak udane 🙂 A skoro upały na Teneryfie lepsze niż te polskie, chyba faktycznie się tam przeniosę 😉
No upały zdecydowanie znośniejsze, ale to wina klimatu bo nawet takie wysokie temperatury nie odbieraja oddechu jednak jeśli nie lubi się ciepła to nie polecam bo tu znacznie więcej słońca niż w PL.
Nawet w największe słońce można gdzieś znaleźć cień 🙂 Najważniejsze, że jest czym oddychać… 🙂
No i to właśnie jest tu najlepsze.