Z cyklu: O tym i owym…

an Chéadaoin, 27ú lá de mhí Lúnasa, 2014

Niniejszą notkę można by nazwać spontaniczno-nostalgiczną. Spontaniczną, czyli napisaną pod wpływem impulsu i nastroju (nostalgicznego właśnie), zaledwie kilka dni temu. Można też tę notkę nazwać nieprzewidzianą, nieplanowaną.

Trzeba Wam bowiem wiedzieć, że ja często swoje notki planuję – na kilka dni, a nawet miesięcy naprzód. Szczególnie mocno objawia się to u mnie od remontu mieszkania (który szczęśliwie udało nam się zakończyć na początku sierpnia) i związanej z nim pobudzonej kreatywności, o której wspominałem tutaj.

Tym sposobem w szkicach siedzi już koło 12 wpisów gotowych do publikacji, do połowy stycznia przyszłego roku. W tym roku zostały mi do napisania jeszcze tylko 2, góra 3 teksty, związane z konkretnymi wydarzeniami, więc trzeba trochę poczekać. 

*

W ostatnim czasie przybyły na Polankę dwie nowe Czytelniczki, które z tego miejsca pragnę serdecznie powitać. Pierwsza to Frau Be.
W jej świecie królują różnorodne ciekawostki podróżniczo-historyczne (kiedy do niej pierwszy raz zawitałem, pisała akurat o izraelskiej twierdzy); równie ciekawie jak o sprawach odległych w czasie i przestrzeni, Frau Be pisze o tym, co tu i teraz…

Drugim nowym gościem jest Dagmara – przybyła od Pendragona Polka mieszkająca, jak sama mówi, „u stóp Ben Bulbena” . Jakże zazdroszczę!
Z tego, co zauważyłem, jej największą pasją jest gotowanie. Dzieli się ze swoimi czytelnikami różnymi smakowitymi przepisami. Przy niektórych naprawdę ślinka leci… Wszystko to rzecz jasna okraszone zdjęciami i jedynym w swoim rodzaju irlandzkim klimatem.

Czujcie się obie jak u siebie 🙂

Jest jeszcze jedna osoba, tym razem mężczyzna. Odwiedzał mnie kiedyś, potem nagle zniknął, a jakiś czas temu równie nagle pojawił się znowu. Z przyjemnością witam więc ponownie Sir Absurda z Klechistanu.

Mam nadzieję, że wszyscy troje zechcecie ze mną zostać na dłużej…

*

Z nowości stricte blogowych to byłoby na tyle. Chciałbym jednak dokonać w przyszłym roku nieco większej aktualizacji, w linkach i kategoriach. Najchętniej na dziewiąte urodziny bloga, bądź gdzieś w okolicach tychże.

* * *

Gdyby tę część notki potraktować osobno, miałaby ona zapewne tytuł: „Ku zadumie…”.
Chcę Wam teraz polecić parę rzeczy do poczytania i jedną perełkę do posłuchania – całość poruszająca w ten czy inny sposób i skłaniająca do zadumy właśnie.

Pierwsza rzecz ma związek z otaczającą nas Naturą.

Druga dotyczy przypadającej w tym roku setnej rocznicy wybuchu I wojny światowej. Pierwotnie odkryłem wywiad z profesorem Andrzejem Chwalbą w „Gazecie Krakowskiej”.
Niestety nie udało mi się go tu skopiować, gdyż na stronach GK jest kodowany. Później wszakże trafiłem na inny, bardzo podobny wywiad z tym samym naukowcem; ten właśnie zamieściłem na początku tego akapitu.

30 lipca minęła kolejna rocznica śmierci charyzmatycznego lidera Dżemu, Ryśka Riedla. Onet opublikował z tej okazji artykuł

Ten sam portal zamieścił jeszcze jeden nostalgiczny artykuł: o kasetach VHS i ich roli w upadu komunizmu. Ciekawe spojrzenie, przyznaję…

I wreszcie perełka muzyczna: ostatnia w tej części, ale wcale nie najmniej ważna. W kontekście tego bloga rzekłbym nawet, że dosyć istotna.  Odkryta na facebookowym profilu ECHASu (którego stronka, w linkach po prawej, działa już normalnie jakby co) walijska wersja Hallelujah Leonarda Cohena, przy akompaniamencie fortepianu i celtyckiej harfy ❤

* * *

Ostatnio często korzystamy z nadarzającej się pięknej pogody, aby organizować wypady: ponad tydzień temu do Kamionki. Tam znowu czekał na nas pyszny obiad, a później w altance smakowity grill… Kilka godzin w cudnym towarzystwie i niemniej cudnych okolicznościach przyrody minęło o wiele za szybko.

W kolejnym tygodniu udałem się po odbiór nowego dowodu osobistego, zaliczając przy okazji rundkę wokół Rynku…i czekoladowo-jabłkowego loda „U Argasińskiego” . Przypomniało mi się tez jak często nabywaliśmy tam lody dla Babci Rózi w drodze do niej. Argasiński obowiązkowo musiał być!

Będąc w Rynku, całkowitym przypadkiem natknąłem się na swego licealnego profesora od informatyki! 😀 Przeszedł już na emeryturę i nadużywa srebrnej farby do włosów, ale poza tym trzyma się nieźle. Do dzisiaj pamiętam jak usiłował nauczyć mnie pisania na klawiaturze obiema rękami za pomocą „Mistrza Klawiatury”. Nie udało mu się.

Nostalgię wywołuje też trwająca obecnie „gorączka przed-szkolna”. Wspominam własne powroty do szkoły…ile było zamieszania z podręcznikami, stresu i tęsknoty za przyjaciółmi. Widywałem ich wtedy pięć razy w tygodniu, a nie tak jak teraz: raz na pięć lat…

Tęsknię za wakacjami między szkołą. Prawdziwymi, długimi wakacjami naprawdę na luzie (takimi jak TE). Wakacjami planowanymi i dochodzącymi do skutku. Właśnie dlatego napisałem o planowaniu notek na początku. Nie zawsze wszystko to, co planowane jest najlepsze. Często najlepszy jest spontan. Czasami jednak pewnych rzeczy po prostu bardzo brak, kiedy żyjesz z dnia na dzień. Żyjesz tak, bo musisz.

* * *

Ostatnie powód mojego obecnego nastroju jest w zasadzie dwuczęściowy. Pierwsza część to Polsat Sopot Festival 22-23 sierpnia. Podczas koncertu o wiele mówiącym tytule: „Słodkie lata 90-te” wystąpili między innymi Garou, Elektryczne Gitary, Vengaboys, Wilki, IRA, Hey, Big Cyc, Liroy, Kasia Kowalska i Staszek Soyka… 

Była cała masa wspomnień: o Okrągłym Stole, „Jarmarku Europa”, kasetach magnetofonowych i VHS, o programach, strojach, napojach i przekąskach z epoki. O dawnych pieniądzach, pierwszych komputerach i starych reklamach w telewizji.

Dawne reklamy są drugą rzeczą wspomnianą w tej części. Za sprawą Szczurka bowiem zauważyłem tę reklamę. Jej wprawdzie nie pamiętam, ale za to przywołała ona całą masę innych… Chio Chips, Star Foods, gumy Donald i Boomer, proszek Pollena 2000, piwo EB pite przez Jeana Reno.

Nostalgia do kwadratu! W przyszłym roku wrócę chyba do cyklu wspomnieniowego Powrót do korzeni. Zobaczymy.

Posted on 27 sierpnia 2014, in Polanka, Polecajki i recenzje, Smaointe, Życie Celta. Bookmark the permalink. 43 Komentarze.

  1. Vulpian de Noulancourt

    Teraz to pestka. Poczekaj tylko, a zobaczysz ile wspomnień będzie Ci się po głowie kłębić, kiedy dojdziesz do poważnego wieku (70+)! Aż cichaczem nadejdzie skleroza i problem wygasi się samoistnie.
    Pozdrawiam

    • Nie bardzo wiem, czy chciałeś mnie tu pocieszyć, czy przerazić 😀 Tak czy inaczej, nie wiem czy ja tego poważnego wieku dożyję… Zobaczymy.

      A tej sklerozy to ja jednakowoż chciałbym uniknąć 😉

      • Celcie, zlituj się, jakiego poważnego wieku? 70-tka – poważny wiek? Chyba dla ludzi niedbających o siebie. Ja mam 63, chodzę po Alpach, biegam 10 km i nie mam zamiaru przestać za 7 lat. A tak na serio, Japończycy odkryli, że najlepszą diagnozą na sklerozę lub wujcia Alzheimera jest rozwiązywanie Sudoku. Myślenie matematyczne coś tam wzmacnia w komórkach mózgu.

        • Hmmm… A co jeżeli ktoś wybitnie nie ma talentu do matematyki ani matematycznego myślenia? 😉

        • Nie ma „braku talentu”, jest tylko „brak chęci”.

        • Torlinie, akurat tutaj dobrze wiem co mówię… Dla mnie w szkole matma była katorgą. Jedynie w gimnazjum jechałem na piątkach z niej, ale tylko dlatego, że miałem nauczycielkę, przy której najbardziej zagmatwane równanie było proste jak konstrukcja cepa.

          I za to zawsze będę jej wdzięczny.

  2. ja też ten koncert obejrzałam… eee tam, mało powiedziane, ja na głos śpiewałam wszystkie piosenki razem z telewizorem (aż dziw, że mnie nikt nie uciszał, najwyraźniej nie jest tak źle z moim talentem…) … 🙂
    a Ty jak zwykle w biegu i masa wrażeń, tak trzymać…
    buźka 🙂

  3. No wiesz…? Czuję się co najmniej zaskoczona! I nie ma najmniejszych wątpliwości co do tego, że pozytywnie 🙂 Dziękuję za to powitanie, poczułam się jak otoczona transparentami, na czerwonym dywanie i postawiona przed komitetem powitalnym 🙂 🙂 🙂

  4. Cohen po walijsku piękny 🙂
    A do Argasińskich chętnie bym wyskoczyła, zawsze tam zaglądałam będąc w NS.

  5. Dziękuję Ci. Celcie Polskiej Krwi za graficzne wyróżnienie [tak to odbieram]… Mając szczęśliwie za sobą dość dawno przekroczony próg „siedemdziesiątki”[którego tu niektórzy boją się jakby], miewam „przy sobie” i te towarzyszące mu – jakby tu tom nazwać – „zjawiska”, które czynią z człowieka stworzenie nie zawsze od swej woli zależne, w wyniku czego – w dodatku jako przysięgły leniuch – nie zawsze ma się niekiedy ochotę na cokolwiek… Stąd moje chwilowe milczenie… Na szczęście przypomniałem sobie, że jestem też złośliwym przekorą, dlatego postanowiłem, że skoro przez 45 lat płaciłem Najjaśniejszej Rzeczypospolitej wszelkie haracze, to niech mi teraz jej droga córa ZUS przez tyle samo lat wypłaca należne od tych haraczy procenty… A dostaje je dopiero 15 rok… Trochę jakby jest mi jeszcze winna…

    Pogodnie pozdrawiam Gospodarza bloga i wszystkich…

    Absurd z KLechistanu

    P.S. Tylko te schody… Co roku dłuższe i bardziej strome…

    • Jak słusznie zauważyłeś, pewne rzeczy są niezależne od nas… Ale wiem też po sobie, jak wiele zależy od właściwego nastawienia 🙂

      Dziękując za pozdrowienia, odwzajemniam się i dokładam życzenia zdrowia oraz pogody ducha 🙂

  6. Aj, aj! Ale powitanie, a ja w piżamie… Bardzo mi miło. I bardzo zazdroszczę poukładania, uporządkowania i „zapasów zimowych”.

    Pozdrawiam z krainy chaosu, nucąc „Hallelujah”.
    Ps. Byłam jeszcze w podstawówce, gdy zmarł Rysiek Riedel, ale utwory Dżemu mocno odcisnęły się na mojej młodości.

  7. szczur z Loch Ness

    Szczerze mówiąc to owa reklama wynikała z braku czasu na umieszczenie notki, nie mówiąc o pomyśle na jej napisanie, bowiem niejako w przeciwieństwie nic w blogowym świecie nie planuję i nie zamierzam, czyli jak to nazwałeś spontan, cokolwiek to znaczy albo i nie hehehehe 🙂
    Serdeczności z Krainy Loch Ness

  8. No SUPER wszystko Celcie. Tekst Twój przebogaty ale i komentarze nadzwyczaj ciekawe.
    Bardzo dobrze, że komentatorzy też różni wiekowo – chodzą po Alpach i po schodach niezależnie od wieku.
    Sama śmietanka czyli elita czyli creme de la creme.
    Serdeczności od Babci Stokrotki :-)))

  9. Lata 90.= lata mojego wczesnego dzieciństwa, dlatego też darzę je sentymentem, co szczególnie widać w moim uwielbieniu dla jakże kiczowatej, ale jakże tanecznej muzyki z tamtych czasów 😛 Szkolne przygotowania też pamiętam, zawsze robiłam sobie z tego „święto” i celebrowałam zakładanie okładek, podpisywanie zeszytów i gruntowne porządki w piórniku 😀 Wszystko musiało być tip top!

  10. Jegomości Chwalbę jeszcze magistrem pamiętam, gdy z nami, studentami miał ćwiczeń i jako to się drzewiej mawiało „za profesorem teczki nosił” (w tym przypadku Wereszyckim). Nie błyszczał on ani wtedy szczególnie, a i to, że dziś ulubieńcem jest, widzę, onetu, nie znaczy, że jakie nowe rozumy pozjadał… Całej żem ongi noty poświęcił, by bzdur przezeń wyplatanych wpodle 3 Maja prostować…:((
    Kłaniam nisko:)

Dodaj odpowiedź do Torlin Anuluj pisanie odpowiedzi

Ta witryna wykorzystuje usługę Akismet aby zredukować ilość spamu. Dowiedz się w jaki sposób dane w twoich komentarzach są przetwarzane.